Jeśli Moskwa weźmie odwet za poparcie Gruzji na polskich firmach, będzie to dla nich poważny cios. Najgorsze może być odcięcie dostaw ropy i gazu.
Największym zagrożeniem jest odcięcie od surowców energetycznych. Polska uzależniona jest od ich dostaw z Rosji. Z tego kraju pochodzi 90 proc. ropy przerabianej przez rafinerie w Gdańsku i Płocku.
W przypadku gazu przykręcenie kurka jest mało prawdopodobne. Natomiast zupełnie realne wydaje się usztywnienie rosyjskiego stanowiska w negocjacjach dotyczących nowego kontraktu na dostawy surowca. PGNiG powinno jak najszybciej uzgodnić z rosyjskim Gazpromem umowę na zakup 2,5 mld m sześciennych gazu rocznie od 2010 r. począwszy. Bez nowego kontraktu, w 2010 r. w Polsce zabraknie gazu, bo do tego czasu PGNiG nie zdoła wybudować nowej drogi dostaw.
Głośne w ostatnim czasie kłopoty zachodnich firm surowcowych pokazują, że władze w Rosji potrafią pozbyć się ich szybko i skutecznie, nie zważając na oburzenie światowej opinii. Teraz, po poparciu udzielonym Gruzji przez Polskę, ze strony kremlowskiej administracji popłynęły groźby odwetu.
W 2007 roku brytyjski koncern naftowy British Petroleum sprzedał Gazpromowi większościowe udziały w gigantycznych złożach gazu Kowykta na Syberii za około 700 do 900 milionów dolarów. Znawcy rynku uważają, że jest to zaledwie ułamek prawdziwej wartości tych złóż, które - jak się uważa - są w stanie zaspokoić potrzeby całej Azji przez 5 lat.
British Petroleum został zmuszony do sprzedaży, gdyż - zdaniem rosyjskich władz - nie wywiązał się z planu wydobycia gazu. Rosjanie twierdzą, że Kowykta powinna dawać 9 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, podczas gdy wydobywano tam tylko 2 i pół miliarda. Koncern broni się, że nie wydobywał więcej, gdyż nie uzyskał od Moskwy licencji eksportowej.
British Petroleum odstąpił też Gazpromowi swoją połowę udziałów we Wschodniosyberyjskiej Kompanii Gazowej, która buduje regionalną sieć rurociągów. W 2006 roku inny zachodni koncern, brytyjsko-holenderski Shell, został w podobny sposób zmuszony do sprzedaży swoich udziałów w wydobyciu ropy i gazu na Sachalinie.
O skutkach niełaski rosyjskiego niedźwiedzia przekonały się już firmy z branży rolno-spożywczej. Pod koniec 2005 r. Moskwa wprowadziła embargo na ich produkty. Wprawdzie zakaz zniosła już ponad pół roku temu, jednak niewielu przedsiębiorstwom udało się tam powrócić. Uprawnienia ma tylko pięciu producentów mięsa czerwonego oraz około 20 mleczarni. Powrót do Rosji nie jest łatwy.
– Jesteśmy na rynku rosyjskim od blisko pięciu miesięcy, ale nadal udział sprzedaży w całym eksporcie nie osiągnął poziomu sprzed wprowadzenia embarga – mówi Ryszard Smolarek, prezes Zakładów Mięsnych Łmeat. Obecnie wynosi one 3 – 4 proc. Trzy lata temu sięgał 7 proc. Miejsce polskich firm zajęli dostawcy m.in. z Brazylii i Argentyny.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Co będzie, jak nam zakręcą kurek