Donbas nadal nie otrzymuje gazu z Ukrainy - informuje w poniedziałek agencja RIA-Nowosti, powołując się na jednego z liderów samozwańczej Ługańskiej Republiki Ludowej (ŁRL) Władisława Dejnego.
"Dostawy gazu ze strony Ukrainy nie są realizowane. Nie napłynęła stamtąd nawet kropla gazu" - oświadczył Dejnego. W sobotę władze nieuznawanej ŁRL przekazały, że otrzymuje ona błękitne paliwo bezpośrednio z Rosji w zadeklarowanych ilościach.
W czwartek - po tym, jak separatyści ogłosili, że Donbas nie jest już zaopatrywany przez ukraiński Naftohaz - Rosja rozpoczęła bezpośrednie dostawy gazu do tej części Ukrainy.
Prezes rosyjskiego Gazpromu Aleksiej Miller zakomunikował, że od czwartku, od godz. 16 (godz. 14 w Polsce), koncern zaczął dostarczać na południowy wschód Ukrainy gaz - 12 mln metrów sześciennych na dobę - przez tłocznie Prochorowka i Płatowo. Miller zaznaczył, że surowiec ten płynie tamtędy zgodnie z kontraktem obowiązującym między Gazpromem a Naftohazem.
Szef ukraińskiego koncernu Andrij Kobolew określił postępowanie strony rosyjskiej jako nie do przyjęcia. Oświadczył, że działania Gazpromu całkowicie przeczą duchowi oraz literze obowiązującego kontraktu. Kobolew wyjaśnił, że Naftohaz nie jest w stanie weryfikować danych o wielkości dostaw przez Prochorowkę i Płatowo podawanych przez Gazprom. Podkreślił też, że Naftohaz nie zamierza opłacać rachunków, które będzie wystawiać Gazprom za "domniemane dostawy" do strefy operacji przeciwko separatystom.
Wcześniej w czwartek premier Rosji Dmitrij Miedwiediew polecił ministerstwu energetyki i Gazpromowi przygotowanie propozycji w sprawie dostaw gazu na wschód Ukrainy w związku ze wstrzymaniem przez władze w Kijowie tłoczenia gazu do tego regionu. Miedwiediew oznajmił, że na skutek decyzji ukraińskich władz "do całego szeregu miejscowości (południowego wschodu Ukrainy) nie dostarcza się gazu". Jak zaznaczył, w żadnym wypadku "ludzie mieszkający tam nie mogą zamarzać".
Naftohaz ogłosił w czwartek, że dostawy gazu do strefy operacji ukraińskich sił przeciwko separatystom zostały wstrzymane z powodu "krytycznego uszkodzenia infrastruktury przesyłowej gazu powstałego podczas działań wojennych". Dostawy wstrzymano w nocy z 18 na 19 lutego. "Wznowienie dostaw surowca jest teraz niemożliwe z powodu trwających aktywnych działań wojskowych w tym regionie" - podał ukraiński koncern.
W czwartek wieczorem Naftohaz przekazał, że wznowił tłoczenie gazu do Donbasu. Władze zbuntowanych regionów temu zaprzeczyły.
Wkrótce po wystąpieniu premiera Rosji ukraiński koncern zwiększył składane w Gazpromie dobowe zamówienia na błękitne paliwo. Według dziennika "Kommiersant" w sobotę dostawy gazu z Rosji na Ukrainę prawdopodobnie przekroczyły 100 mln metrów sześciennych wobec wcześniejszych 30-35 mln metrów sześciennych na dobę.
W piątek na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Miedwiediew poinformował, że dobowe zamówienia Ukrainy wzrosły 2,5-krotnie i że jeśli sytuacja taka się utrzyma, to opłaconego, ale jeszcze nie odebranego przez Kijów gazu wystarczy na trzy-cztery dni, czyli w najlepszym wypadku do wtorku. Ukraina kupuje gaz w Rosji w systemie przedpłat, tj. musi zapłacić za surowiec z góry.
W czwartek szef Naftohazu podał, że strona ukraińska ma jeszcze do odebrania 500 mln metrów sześciennych opłaconego gazu. Źródło w ukraińskim koncernie, przytoczone przez "Kommiersanta", potwierdziło, że Naftohaz zwiększył dobowe zamówienia. Rozmówca rosyjskiej gazety uzasadnił to jednak ochłodzeniem na Ukrainie.
Zdaniem "Kommiersanta" w zaistniałej sytuacji Naftohaz postanowił jak najszybciej odebrać opłacony gaz. Rozmówcy dziennika twierdzą, że po odebraniu surowca Kijów oskarży Moskwę o naruszenie umowy o dostawach gazu w okresie zimowym, zawartej w październiku 2014 roku przy pośrednictwie UE, co - jak zauważył "Kommiersant" - nieuchronnie doprowadzi do nowego konfliktu gazowego.
Dziennik podkreślił, że jeśli stanowiska stron się nie zmienią, to za kilka dni dostawy gazu z Rosji na Ukrainę mogą zostać wstrzymane. W takim wypadku - zdaniem "Kommiersanta" - Kijów będzie musiał ograniczyć dostawy do odbiorców.
Cytowany przez gazetę analityk Aleksiej Griwacz uważa, że "Ukraina najwyraźniej chciała, aby Rosja wzięła na siebie zaopatrzenie ŁRL i DRL w gaz, jednak Gazprom odwołał się do kontraktu, który pozwala przerzucić ten ciężar na Naftohaz". "Jeśli Ukraina rzeczywiście chciałaby zaopatrywać Donieck i Ługańsk w gaz, ale nie mogła tego robić z powodu zniszczenia systemu przesyłowego, to Kijów bez trudu mógłby porozumieć się z Gazpromem w sprawie dostaw od strony Rosji i uwzględnić to w rozliczeniach" - powiedział analityk.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Donbas nadal nie otrzymuje gazu z Ukrainy