Wiceszef Gazpromu Aleksandr Miedwiediew powiedział, że Ukraina zablokowała wszystkie działania związane z tranzytem gazu do Europy.
Ledwie Gazprom odkręcił kurki i surowiec znowu pojawił się w rurach, rosyjski gigant zaczął zgłaszać pretensje, że błękitne paliwo nie jest już na Zachodzie. To miało doprowadzić do ponownych oskarżeń Ukraińców o kradzież gazu.
A tuż po południu pojawiło się oskarżenie, że Ukraina nie przyjmuje rosyjskiego paliwa. Wiceszef Gazpromu Aleksandr Miedwiediew powiedział, że Ukraina zablokowała wszystkie działania związane z tranzytem gazu do Europy.
- Rano Gazprom rozpoczął realizację planu wznowienia dostaw gazu do Europy, a Ukraina zablokowała wszystkie nasze działania związane z tranzytem gazu do Europy - powiedział Miedwiediew.
- Sytuacja jest bardzo poważna - skomentowała to rzeczniczka Komisji Europejskiej Pia Ahrenkilde Hansen dodając, że gaz wcale nie płynie, albo płynie go bardzo mało.
Wkrótce Naftohaz potwierdził, że Ukraina nie przyjmuje gazu tłoczonego z Rosji. - Nie przyjmujemy tego gazu. Warunki przesyłu gazu przez Rosjan są dla nas nie do zaakceptowania - powiedział rzecznik spółki Wałentyn Zemlanski.
- Nie możemy zaakceptować ani objętości przesyłanego z Rosji gazu, ani kierunku, którym postanowiono go transportować bez uzgodnienia z Naftohazem - dodał.
Wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew oświadczył zaraz potem, że wbrew uzgodnieniom, Ukraina nie wpuściła rosyjskich obserwatorów do swoich obiektów gazowych. - Nie dopuścili rosyjskich obserwatorów zarówno do podziemnych magazynów, jak i do centrum dyspozycyjnego ukraińskiego systemu przesyłowego - oznajmił Miedwiediew.
Wcześniej Gazprom zażądał od Ukrainy, by dostarczyła gaz do Europy natychmiast, a nie po 36 godzinach, jak wcześniej mówili ukraińscy specjaliści.
powiedział dziennikarzom, że ilość rosyjskiego gazu na zachodniej granicy Ukrainy powinna być taka sama, jak ilość wtłoczona w system ukraińskich gazociągów tranzytowych na granicy z Rosją.
Twierdzenia Gazpromu o niedopuszczeniu obserwatorów do ukraińskich stacji potwierdziła Komisja Europejska. Ale w tym samym zdaniu Bruksela oznajmiła, że obserwatorów nie wpuszczają też Rosjanie.
- Eksperci nie mają pełnego dostępu do stacji gazowych ani na Ukrainie, ani w Rosji - powiedział rzecznik KE Ferran Tarradellas.
Tymczasem Ukraińcy odpowiadali, że gaz wtłoczony przez Rosjan do ukraińskich rurociągów we wtorek rano nie może trafić w tej samej chwili do odbiorców w innych państwach europejskich.
Rzecznik Naftohazu wskazał, że rosyjski monopolista mógłby przyspieszyć przesył gazu dla konsumentów za południową i zachodnią granicą Ukrainy, gdyby puścił paliwo przez gazociągi ze stacji Sachranowka i Pisariewka, gdyż - jak powiedział - są bardziej sprawne niż stacja Sudża, przez którą wznowiono tłoczenie.
- Naftohaz żąda natychmiastowego wznowienia równomiernych dostaw gazu na wszystkich kierunkach tranzytowych - napisał w oświadczeniu Naftohaz.
Pierwsze partie paliwa - 3,126 mln metrów sześciennych na godzinę - popłynęły przez stację pomiarową Sudża w obwodzie kurskim w południowo-zachodniej Rosji w kierunku stacji Orłowka na południu Ukrainy. Gaz ten przeznaczony był dla odbiorców w Mołdawii, na Bałkanach i w Turcji.
Surowiec miał dotrzeć do adresatów po 24-30 godzinach.