Żeby działać, gazociąg Nord Stream będzie potrzebował tyle energii, co duże miasto. Rosjanie prawdopodobnie podłączą go do elektrowni atomowej, Niemcy - do elektrowni na węgiel - informuje Gazeta Wyborcza.
Na gazociągach tłocznie buduje się zwykle co 100-150 km. Tymczasem konstruktorzy Nord Stream planują budowę tylko jednej, za to gigantycznej, w okolicach Wyborga. Podobną konstrukcję wybrali projektanci gazociągu Langeled, którym za kilka miesięcy popłynie gaz z Norwegii do Wlk. Brytanii.
GW zwraca uwagę, że tłocznia norweskiego Langeled będzie zużywać tyle energii, co spore miasto. A gazociągiem Nord Stream ma płynąć przeszło dwa razy więcej gazu, więc energii trzeba jeszcze więcej. Skąd ją wziąć?
Według komunikatu Gazpromu energię prawdopodobnie dostarczą nowe bloki leningradzkiej elektrowni atomowej koło Sankt Petersburga kablem, który ma być ułożony na dnie Zatoki Fińskiej.
Energii potrzeba będzie też na niemieckiej końcówce Nord Stream. Być może będzie produkowana z węgla przez duński koncern DONG. Kilka miesięcy temu DONG kupił niemiecką firmę, która ma prawo do działki koło Greifswaldu. To tu ma stanąć elektrownia węglowa. Decyzja w sprawie tej inwestycji zapadnie do końca roku, tak aby elektrownia uzyskała pełne moce przed 2013 r. To planowany termin ukończenia budowy Nord Stream - podkreśla GW.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Gazociąg bałtycki na prąd z atomu i węgla