W konsorcjum powołanym do budowy rury Skanled z Norwegii do Polski, pojawili się akcjonariusze Gazociągu Północnego, który przez Bałtyk ma połączyć Rosję i Niemcy.
Oslo nie powinno blokować inwestycji. - Rząd Norwegii jest zainteresowany Skanled - powiedział pod koniec lutego na konferencji w Warszawie komisarz UE ds. energii Andris Piebalgs. Na początku roku na polecenie norweskiego rządu jedną czwartą udziałów konsorcjum Skanled kupił państwowy koncern naftowy Petoro. To uratowało projekt, zagrożony po wycofaniu się mniejszych udziałowców.
W miarę jak zbliża się rozstrzygnięcie losów gazociągu, zaczęły się roszady w grupie inwestorów zainteresowanych budową rury. Do udziału w konsorcjum została zaproszono firma Gasunie, właściciel sieci gazociągów w Holandii i północnych Niemczech - ogłosiła we wtorek firma Gassco, zarządzająca gazociągami w Norwegii. - Postanowiliśmy wejść do grupy projektowej Skanled, bo potencjał gazociągu sprzyja dywersyfikacji dostaw w Europie Północnej - enigmatycznie wyjaśnił szef Gasunie Marcel Kramer.
Gasunie ma także 9 proc. akcji konsorcjum Nord Stream, które chce ułożyć przez Bałtyk gazociąg z Rosji do Niemiec. Takich partnerów obu projektów przybywa. W Skanled jest od dwóch lat niemiecki E.ON (akcjonariusz Nord Stream), a od stycznia - także firma gazownicza VNG z Niemiec Wschodnich, która będzie kupować surowiec z Nord Stream.
Roszady akcjonariuszy zmniejszą rolę Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa w konsorcjum. Z 15 proc. udziałów polska firma była obok E.ON największym wspólnikiem Skanled Teraz liderem jest norweskie państwo, a grupa wspólników - umownie mówiąc - związanych także z Nord Stream ma w sumie ponad 30 proc.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Gazociąg z Norwegii do Polski prawie jak Gazociąg Północny