W piekle niepewności znalazł się, właściciel polskiej części gazociągu jamalskiego. Po wyroku warszawskiego sądu apelacyjnego nie wiadomo, jakie opłaty za tranzyt rosyjskiego gazu EuRoPol Gaz powinien pobierać w 2006 r., a przede wszystkim - jak w ogóle ma być zarządzany.
Rosjanie postawili także pod znakiem zapytania uprawnienia PGNiG w EuRoPol Gazie. Zgodnie z nimi, jeśli w jakieś sprawie dwaj rosyjscy i dwaj polscy członkowie zarządu ERPG nie mogą uzgodnić stanowiska, to rozstrzyga głos prezesa, wyznaczanego przez PGNiG - przypomniała "Gazeta Wyborcza".
Szkopuł w tym, że tę zasadę zapisano w wewnętrznych regulacjach ERPG i Rosjanie pod koniec 2005 r. zaczęli ją kwestionować. Domagali się, aby decyzje o wysokości opłat podejmować jednogłośnie. To pozwoliłoby Gazpromowi forsować jak najniższe opłaty.
Po wyroku sądu apelacyjnego sytuacja jest niejasna. - Opinie prawników są różne, ale wydaje się, że powinny obowiązywać ostatnie niekwestionowane taryfy, a więc za 2005 r. - powiedział "GW" przedstawiciel polskiej strony w ERPG. Wtedy Gazprom powinien dopłacić, bo taryfy ERPG za 2005 r. były wyższe niż za 2006 r.
Ale czy Rosjanie nie zaczną w ogóle kwestionować rachunków, jakie płacili w 2006 r.? Być może swoje stanowisko Gazprom ujawni za dwa tygodnie na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy ERPG - podaje "Gazeta Wyborcza".