W proteście przeciw forsowaniu umów z Gazpromem minister gospodarki Serbii Mladjan Dinkić zrezygnował z kierowania rządowym zespołem negocjującym energetyczne umowy z Moskwą.
Gazprom naciska na władze Serbii, aby sfinalizować umowy do końca roku. Na początku grudnia szef Gazpromu Aleksiej Miller przyleciał do Belgradu, aby rozmawiać o tym z prezydentem Borysem Tadiciem, którego Partia Demokratyczna ma większość w obecnym rządzie Serbii.
W styczniu rządy Serbii i Rosji zawarły porozumienie o budowie w Serbii lądowej odnogi gazociągu South Stream i podziemnego magazynu gazu. Rurą South Stream przez Morze Czarne Gazprom chce pompować surowiec na Bałkany oraz do Europy Środkowej i Włoch. Do porozumienia o gazociągu dołączono umowę o odstąpieniu przez Serbię Gazpromowi kontroli nad koncernem NIS - monopolistą na serbskim rynku paliwowym.
NIS wyceniono na 2,2 mld euro, a za 51 proc. akcji tej spółki Rosjanie mają zapłacić bez przetargu tylko 400 mln euro. Belgrad zagwarantował też Rosjanom do 2014 r. monopol na swoim rynku paliwowym. Ale w zamian Serbowie nie dostali od Gazpromu gwarancji w sprawie ułożenia gazociągu.
Bez takich gwarancji Dinkić nie chciał oddawać NIS. Proponował, by na razie Belgrad sprzedał Gazpromowi 25 proc. koncernu paliwowego, a pozostałe 26 proc. - po sfinalizowaniu kontraktu o gazociągu. Reszta rządu go nie poparła. - Odszedłem wraz ze swoim zespołem, bo odrzucono wszystkie nasze propozycje. Serbia nie ma żadnych twardych gwarancji prawnych i finansowych, że dostanie wielki gazociąg. Ktoś inny będzie musiał wziąć na siebie hańbę za te umowy - oświadczył serbski minister.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Gazprom podzielił rząd Serbii