Białoruś zapłaciła cały dług rosyjskiemu Gazpromowi. Teraz Mińsk przejdzie na 100-procentową opłatę za gaz, co nie będzie łatwe.
Rosyjskie media oraz część białoruskich analityków uważają, że przyczyną tego etapu "wojny gazowej" była chęć uzyskania przez Białoruś taniego rosyjskiego kredytu. - Konflikt był wyreżyserowany przez białoruskie władze. Myślały one, że Rosja uwierzy w niewypłacalność Mińska i da ulgowy kredyt - stwierdza wpływowa rosyjska "Niezawisimaja Gazieta".
Podobnego zdania jest były przewodniczący narodowego banku Białorusi dr Stanisłau Bagdankiewicz.- Kredyt pozwoliłby Białorusi na zmniejszenie skutków podwyżki cen gazu oraz na stworzenie rezerwy na czarną godzinę - dziennik cytuje Bagdankiewicza.
Innego zdania jest ekonomista Jarosław Romańczuk, wiceszef opozycyjnej Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, który uważa, że Łukaszenko, wywołując kolejne spięcie, myślał przede wszystkim o grze politycznej wewnątrz Białorusi. - Nomenklatura otrzymała sygnał, że Łukaszenko nie da się złamać. A społeczeństwu teraz każdą kolejną podwyżkę cen będzie można wytłumaczyć zwiększeniem kosztów zakupu gazu - uważa Romańczuk.
Eksperci są zgodni, że przyczyną całej trwającej od kilku lat "wojny gazowej" pomiędzy Mińskiem i Moskwą są plany prywatyzacji białoruskich przedsiębiorstw przez rosyjskie spółki. Aleksander Łukaszenko jest przeciwnikiem wszelkiej prywatyzacji i nie zamierza robić wyjątków nawet dla najbliższego sojusznika.
- Rosja jest zainteresowana przede wszystkim przemysłem naftowym i chemicznym - mówi w "GW" politolog Alaksander Kłaskouski z białoruskiej agencji informacyjnej Biełapan. Uważa on, że Kreml wykorzystuje Gazprom, by zmusić białoruskie władze do ustępstw.
Niektórzy białoruscy eksperci widzą jednak pozytywne strony konfliktu Łukaszenki z Kremlem. - To może wymusić na Łukaszence reformy - powiedział "Gazecie" ekonomista Leonid Złotnikau. Według niego z moralnego punktu widzenia Rosja zachowywała się znacznie gorzej, kiedy tanimi surowcami wspierała białoruską dyktaturę.
Teraz Białoruś ma płacić sto dolarów za tysiąc metrów sześciennych rosyjskiego gazu. Na 1 stycznia 2008 r. Gazprom szykuje kolejną podwyżkę dla tego kraju - być może nawet o 50 proc. Łukaszenko chce szukać ratunku w kredytach z Chin, Wenezueli lub Iranu - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Gazprom pokonał Łukaszenkę w "wojnie gazowej"