Ledwo przygaszono konflikt Gazpromu z Ukrainą, a już na horyzoncie pojawia się groźba kolejnego konfliktu rosyjskiego koncernu - tym razem z Białorusią.
Teoretycznie sprawa jest już przesądzona. W ostatnich minutach 2006 r. Białoruś zgodziła się, aby do 2011 r. ceny rosyjskiego gazu wzrosły do "europejskiego poziomu". Zgodnie z przyjętym wtedy harmonogramem w tym roku za 1000 m sześc. rosyjskiego surowca Mińsk płaci 100 dolarów - ponad dwa razy więcej niż przez ostatnie trzy lata. W przyszłym roku Białoruś ma już płacić więcej - 67 proc. "europejskiej ceny". Szkopuł w tym, że nie wiadomo, ile wynosi ta "europejska" cena Gazpromu - przypomina dziennik.
Jednak największym zaskoczeniem jest spór Mińska z Gazpromem w sprawie dostaw gazu do końca tego jeszcze roku. Niedawno szef białoruskiej firmy gazowniczej Biełtransgaz ujawnił, że firma ta inaczej niż Gazprom interpretuje formułę ustalania cen surowca. Takie formuły uzależniają cenę gazu od światowych cen produktów ropopochodnych - np. mazutu. Ta wypowiedź sugerowała, że albo Białoruś chce obniżki cen surowca, albo Gazprom domaga się podwyżek - wyjaśnia "GW".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Konflikt Gazpromu tym razem z Białorusią?