Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow powiedział w poniedziałek w Sofii, że unijne prawo "nie może być stosowane wstecz" i przeszkadzać osiągniętym wcześniej porozumieniom w sprawie budowy gazociągu South Stream.
Według Ławrowa Bułgaria może grać aktywną rolę w dialogu między Rosją a UE. Wyraził nadzieję, że budowa bułgarskiego odcinka South Stream ruszy wkrótce zgodnie z istniejącymi porozumieniami. Ławrow powiedział, że Rosja jest dobrze poinformowana o stanowisku KE w kwestii budowy i funkcjonowania gazociągu w kontekście unijnego trzeciego pakietu energetycznego. "Ze swojej strony jednak uważamy, że fundamentalnymi dokumentami o realizacji projektu są porozumienia między Rosją a poszczególnymi państwami, które uczestniczą w projekcie. Porozumienia te podpisano przed wejściem w życie trzeciego pakietu.
Morski odcinek South Stream zdaniem Ławorwa należy traktować eksterytorialnie z punktu widzenia UE, tak samo jak m.in. morski odcinek Gazociągu Transadriatyckiego.
Dokładnie miesiąc temu bułgarski premier Płamen Oreszarski zarządził wstrzymanie rozpoczęcia budowy bułgarskiego odcinka gazociągu South Stream do zakończenia konsultacji z KE, która ma zastrzeżenia co do procedury wyboru inwestora. 19 maja w Sofii oficjalnie poinformowano, że przetarg na budowę bułgarskiego odcinka wygrało konsorcjum rosyjskiego Strojtransgazu i pięciu bułgarskich spółek. Na czele konsorcjum stoi Strojtransgaz, należący do biznesmena Giennadija Timczenki, objętego sankcjami USA po aneksji Krymu przez Rosję. Timczenko według pisma "Forbes" jest szóstym najbogatszym Rosjaninem; łączą go przyjacielskie kontakty z prezydentem Władimirem Putinem. Wśród bułgarskich uczestników konsorcjum są spółki związane z kręgami bliskimi obecnym władzom.
W ostatnich dniach KE uruchomiła wobec Bułgarii procedurę o naruszenie unijnego prawa. Ma to związek z wyborem inwestora bułgarskiego odcinka. Komisja uważa, że Bułgaria złamała zasady wewnętrznego rynku UE dotyczące przyznawania zamówień publicznych. Później KE poprosiła Sofię, by Bułgaria, do czasu aż zapewni przestrzeganie prawa i dopóki będą się toczyć rozmowy na ten temat, zawiesiła budowę swego odcinka gazociągu South Stream, który omija Ukrainę.
KE zwróciła się do Bułgarii o przedstawienie swojej pozycji w sprawie, dając na to miesiąc. W ubiegłym tygodniu termin przedłużono o kolejny miesiąc. W mediach sofijskich pojawiły się przypuszczenia, że może dojść do nowego przetargu i zmiany inwestora.
Liczący 3600 km South Stream to wspólny projekt Gazpromu i włoskiej firmy ENI, który ma zapewnić dostawy rosyjskiego gazu do Europy Środkowej i Południowej z pominięciem Ukrainy. Przepustowość South Streamu ma wynieść 63 mld m sześc. gazu rocznie. Rura ma prowadzić z Rosji przez Morze Czarne do Bułgarii, a następnie do Serbii, na Węgry, do Austrii i Słowenii. Ma to być kolejny, po Nord Stream, rurociąg omijający Ukrainę. Bułgarski, lądowy odcinek South Streamu długości 540 km ma mieć trzy stacje kompresorowe i jedno, 59-kilometrowe, odgałęzienie.
24 czerwca austriacki koncern energetyczny OMV podpisał z rosyjskim Gazpromem umowę na budowę odcinka gazociągu South Stream. Kilka dni później Serbia, drugie po Bułgarii tranzytowe państwo, potwierdziła zdecydowanie uczestnictwo w projekcie. O nierezygnowaniu z inwestycji zdecydowały też Węgry i Włochy.