Jako importer skroplonego gazu Polska znalazła się w ekskluzywnym gronie ledwie tuzina krajów o podobnych możliwościach. Weszliśmy na rynek, na którym dochodzi do fundamentalnych zmian.
Gaz zwiększa swój udział w światowym bilansie energetycznym już od kilku dekad. Ale z jego wykorzystywaniem w gospodarce od lat wiąże się spory problem: jak mianowicie bezpiecznie i tanio gaz transportować? Przez całe dziesięciolecia przesyłano go, wykorzystując do tego sieci rurociągów. To sposób najmniej kosztowny, więc do dziś nie stracił na znaczeniu. Wymaga jednak ciągłego rozwijania systemów przesyłowych. A to, z różnych zresztą powodów, nie zawsze w ogóle bywa możliwe. Poza tym gazociągi trwale, na dobre i na złe, wiążąc z sobą kontrahentów, mogą stawać się narzędziami ekonomicznego lub politycznego szantażu.
Właśnie dlatego coraz większego znaczenia gospodarczego nabiera gaz w formie skroplonej - LNG. Jego niewątpliwą i największą zaletą jest fakt, że w zasadzie każde państwo z dostępem do morza może go sprowadzać od praktycznie każdego producenta na świecie.
Trudne początki i boom
Początki wcale jednak nie były łatwe. Niedawno minęło 56 lat, od dnia, w którym statek "The Methane Pioneer" dostarczył ładunek z amerykańskiego Lake Charles do Canvey Island w Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy chcieli rozwijać import surowca z drugiej półkuli, ale gdy okazało się, że gaz jest również w Algierii i Libii, zarzucili ten pomysł. I tak, to właśnie Algieria stała się w roku 1964 pierwszym eksporterem, który zaczął dostarczać LNG w ilościach komercyjnych. Dopiero gdy odkryto złoża gazu na Morzu Północnym, sprowadzanie go z Afryki przestało się Wielkiej Brytanii opłacać - dostawy wstrzymano, a cała idea popadła na jakiś czas w zapomnienie.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa
regulamin.
Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: LNG zmienia świat