Im dalej w las tym gorzej - na początku dyskusji o gazie łupkowym większość samorządów nie mówiła "nie" na temat wydobycia na swoim terenie, dziś proporcje nie są już tak korzystne dla inwestorów. Przybywa gmin, w których w ogóle nie chcą dialogu w temacie.
Najgłośniej w ostatnich miesiącach zrobiło się o gminie Stężyca, w której zarówno mieszkańcy jak i władze ostro sprzeciwiają się planom wydobycia gazu ziemnego.
Na czele zdecydowanych przeciwników stoi wójt gminy Tomasz Brzoskowski. Pomysł był szeroko komentowany i wywował takie emocje, że wójt postanowił interweniować u samego szefa rządu Donalda Tuska. Brzoskowski powołał się na najważniejszą ustawę w kraju - konstytucję. W czym tkwi problem? Otóż tereny pod wydobycie będzie mógł wskazać wojewoda bez porozumienia z przedstawicielami gminy (nowelizacja ustawy obowiązującej od 2012 roku - prawo geologiczne i górnicze - pozwala wojewodom wydawać tzw. zarządzenia zastępcze umożliwiające zmianę planów zagospodarowania przestrzennego nawet wbrew woli gmin).
- To zamach na demokrację - uważa wójt i dodaje, że ze względu na brak pełnej wiedzy dotyczącej powstawania szkód związanych z wydobyciem gazu na środowisko, zagrożenia dla zasobów wód podziemnych, a przede wszystkim pogorszeniem stanu zdrowia mieszkańców, które może towarzyszyć ewentualnemu wydobyciu gazu - nie jest możliwe zaakceptowania takich działań.
Czytaj więcej: Kontrowersje w sprawie gazu łupkowego
- Po co my ustalamy sobie, które tereny chcemy przeznaczyć na przemysł, a które pod turystykę lub zabudowę, po co dajemy te plany mieszkańcom do konsultacji, skoro jedno zarządzenie będzie mogło je odgórnie zmienić - twierdzi Tomasz Brzoskowski.
Dlaczego gazu z łupków nie chcą w Małopolsce, a chcą na Lubelszczyźnie? Więcej na ten temat w obszernym tekście w serwisie Portalsamorzadowy.pl.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Lokalne społeczności coraz częściej nie godzą się gaz łupkowy