Wpływowy polityk chadecji przestrzega przed uzależnianiem się od Rosji i proponuje, by członkowie UE solidarnie dzielili się zasobami Hasła rzucone przez Andreasa Schockenhoffa, wiceszefa frakcji CDU/CSU w Bundestagu i zarazem pełnomocnika rządu ds. stosunków z Rosją, przypominają pomysł energetycznego NATO lansowanego w 2006 r. przez rząd Kazimierza Marcinkiewicza.
W dokumencie, do którego dotarły "Gazeta Wyborcza" i PAP, polityk CDU proponuje wprost, by stworzyć europejską unię bezpieczeństwa energetycznego. - Nie możemy dopuścić do tego, byśmy stali się dla państw takich jak Rosja piłką w rozgrywkach ich polityki energetycznej - pisze.
Żąda on, by Unia Europejska wprowadziła solidarność energetyczną: - Atak na zaopatrzenie energetyczne jednego partnera to atak na wszystkich - stwierdza polityk. I dodaje, że Europa nie może pozwolić sobie na nieskoordynowane, dwustronne kroki. Jako przykład podaje tu postępowanie Węgier i Bułgarii, które wbrew unijnej polityce energetycznej przystały na budowę South Stream - podwodnego gazociągu, który Gazprom chce pociągnąć po dnie Morza Czarnego. - Bezpieczeństwo energetyczne wymaga, byśmy zwarci występowali wobec państw trzecich - konkluduje Schockenhoff.
Polityk domaga się, by członkowie Unii stworzyli rezerwy gazu i ropy, a także rozbudowywali wewnętrzne połączenia rurociągowe. Chce też większej dywersyfikacji dostaw. Skąd? Niemiec wymienia kraje Afryki i basenu Morza Kaspijskiego. Postuluje też, by UE bardziej angażowała się w rozwiązywanie konfliktów w regionach, z których dostaje gaz i ropę (np. na Bliskim Wschodzie), a także by mocniej współpracowała z krajami tranzytowymi, jak Ukraina czy Gruzja.
Na koniec Schockenhoff proponuje, by UE wspólnie z NATO stworzyła wspólną strategię dotyczącą ochrony szlaków żeglugowych, po których pływają tankowce, i ochrony portów oraz rurociągów.
Czy poglądy Schockenhoffa to zmiana kierunku w niemieckiej polityce? I tak, i nie. Rozmówcy "Gazety" twierdzą, że w chadecji od dłuższego czasu rośnie sceptycyzm wobec Rosji i obawa przed monopolistycznymi zakusami Gazpromu. Nie bez znaczenia jest to, że sama szefowa CDU kanclerz Angela Merkel ma do Moskwy raczej chłodny stosunek. Jednak z drugiej strony wielu niemieckich polityków prawicy nie sprzeciwia się zacieśnianiu współpracy z Gazpromem.
Pozostaje też problem współtworzącej niemiecki rząd partii SPD. Politycy tego koalicyjnego ugrupowania ciągle uważają Rosję za godnego zaufania partnera, a czołowy polityk SPD, minister spraw zagranicznych Frank Walter Steinmeier nadal jest orędownikiem budowy gazociągu północnego. - Bierzemy od Rosjan gaz od kilkudziesięciu lat i nigdy się nie sparzyliśmy. To bardziej wiarygodny partner niż Kadafi - tłumaczy "Gazecie" niemiecki dyplomata.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Niemcy chcą unii energetycznej?