Szefowie niemieckich organizacji ekologicznych, którzy głośno protestowali przeciw gazociągowi Nord Stream z Rosji, właśnie objęli posady w kierownictwie sponsorowanej przez Nord Stream ekofundacji.
I to Nord Stream jest jedynym sponsorem fundacji. Wyłożył 5 mln euro na kapitał zakładowy fundacji i dorzucił kolejne 5 mln euro na programy badawcze.
O takiej fortunie inni niemieccy ekolodzy mogą tylko marzyć. Dla porównania, inna fundacja ekologiczna założona przez tę samą Meklemburgię-Pomorze Przednie ma kapitał zakładowy w wysokości 1,2 mln euro, a na jej podtrzymanie władze tego landu wydają 200 tys. euro rocznie.
Prezesem "gazpromowej" fundacji został szef WWF Deutschland Jochen Lamp, a jego zastępczynią - szefowa BUND Corinna Cwielag. Przedstawiciele trzech organizacji ekologicznych wejdą do rady fundacji, a jej szefem będzie przedstawiciel Nord Stream. Gazprom zapewnia, że kierownictwo fundacji ma pracować honorowo.
WWF i BUND jeszcze niedawno były najgłośniejszymi w Niemczech przeciwnikami gazociągu przez Bałtyk - bo inwestycja zagraża środowisku. Jochen Lamp opowiadał o tych zagrożeniach także w Warszawie na konferencji w 2007 r. A na początku zeszłego roku niemiecki oddział WWF i BUND zaskarżyły do sądu zezwolenie na układanie rury na niemieckich wodach terytorialnych. Po paru tygodniach obie organizacje wycofały się z tego protestu, gdy Nord Stream obiecał pieniądze na ochronę środowiska Bałtyku.
Powołanie fundacji wywołało też niesnaski polityczne. Przedstawiciele Zielonych we władzach Meklemburgii żalili się, że kierujący landem Erwin Sellering z SPD do reprezentowania Meklemburgii w kierownictwie fundacji wyznaczył dwóch partyjnych kolegów.