Urząd Regulacji Energetyki nie zaakceptował dotąd podwyżek cen gazu, jakie od kwietnia chciało wprowadzić Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Odbiorcy gazu mogą zacierać ręce z zadowolenia, ale dla PGNiG to tragedia.
PGNiG sprzedaje teraz gaz w cenach, które obowiązują od początku 2007 r. Koncern zabiega o podwyżki już od końca zeszłego roku. Najpierw starania gazowego koncernu storpedowała opieszałość Ministerstwa Gospodarki za rządów PiS. Resort przez dwa lata nie wydał rozporządzenia o zasadach ustalania cen gazu po dostosowaniu naszych przepisów do prawa UE. W efekcie URE nie miało podstawy prawnej, aby pod koniec zeszłego roku zatwierdzić nowe cenniki PGNiG - przypomina dziennik.
Rozporządzenie o taryfach gazowych weszło w życie dopiero 20 lutego tego roku. Tego samego dnia PGNiG wystąpiło do URE o zgodę na podniesienie od kwietnia do końca roku hurtowych cen gazu aż o 33,7 proc. Tak dużą podwyżkę koncern tłumaczył gwałtownym wzrostem cen gazu z importu, które od czasu wprowadzenia poprzedniej taryfy poszły w górę o 40 proc. Dodatkowo duża podwyżka miała wyrównać PGNiG ok. 300 mln zł utraconych przychodów z powodu zamrożenia cen w pierwszym kwartale. URE uznał, że gazowy koncern chce za dużo. Przed tygodniem PGNiG obniżył więc propozycje podwyżki do 29 proc. Na tyle jednak Urząd też się nie zgadza.
Tymczasem w Niemczech największy gazowy koncern E.ON, który podnosił ceny już w październiku 2007 r. i w styczniu tego roku, od kwietnia zapowiedział kolejną podwyżkę z powodu rosnących kosztów importu. W ostatni piątek prezes Gazpromu Aleksiej Miller ocenił, że obecnie 1000 m sześc. gazu kosztuje w Europie ponad 370 dol. Wcześniej Gazprom przewidywał, że w tym roku będzie dostawał średnio 310 dol. za 1000 m sześc. swojego surowca. W ostatni piątek Miller powiedział jednak, że obecnie Gazprom spodziewa się dostawać w Europie 378 dol. za 1000 m sześc. surowca, a ceny mogą podskoczyć nawet do 400 dol - czytamy w "GW".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Odwleka się podwyżka cen gazu