Statoil nie śpieszy się z dostawami gazu. To świetna wiadomość dla Rosjan
Przed Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem (PGNiG) trudne rozmowy z Gazpromem o dostawach gazu do Polski od 2010 r. Nie ułatwi ich to, że negocjacje z norweskim Statoilem utkwiły w martwym punkcie.
— Chcemy w dłuższej perspektywie pozyskiwać z naszych złóż na szelfie norweskim 1,5 mld m sześc. gazu, a drugie tyle dokupić od Statoila. Koncern jak dotąd nie jest jednak w stanie zadeklarować ani odpowiedniej ilości, ani terminu, w jakim mógłby nam sprzedać gaz. Co prawda można dokupić 300-500 mln m sześc. gazu od innych firm działających na szelfie norweskim, ale gros dostaw musi zagwarantować Statoil — podkreśla Michał Szubski, prezes PGNiG.
Jego zdaniem, możliwe wycofanie się norweskiego koncernu Yara z budowy gazociągu Skanled stawia tę inwestycję pod znakiem zapytania. To tym gazociągiem norweski gaz trafiałby do Danii, a potem gazociągiem Baltic Pipe do Polski. Decyzje o jego budowie zapadną w czwartym kwartale 2009 r. Fiasko inwestycji zmusi PGNiG do renegocjacji projektu Baltic Pipe.
— Duńczykom powinno zależeć na powstaniu Baltic Pipe, bo będą mieli możliwość zastąpienia spadającej produkcji własnej importem z portfela PGNiG — twierdzi Michał Szubski.
Jego zdaniem, w tej sytuacji powstanie Baltic Pipe przyniesie Polsce korzyści.
— Gaz System będzie pobierał opłatę za przesył, a PGNiG będzie mógł zapewniać dostawy do Polski z innych źródeł, a także eksportować nim gaz — uważa prezes PGNiG.
Spółka chce w kwietniu podpisać list intencyjny w sprawie dostaw LNG do Polski, a jeszcze w tym roku — umowę handlową - informuje "Puls Biznesu".
— Czekamy na deklaracje Gaz Systemu dotyczące decyzji o budowie terminala LNG. Uzyskanie pozwolenia na budowę i rozpoczęcie inwestycji pozwoli nam sfinalizować rozmowy — podkreśla Michał Szubski.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: PGNiG między młotem a kowadłem