KE musi reagować, gdy na rynku UE mogą być stosowane praktyki zagrażające konkurencji, bez względu, czy stosują je firmy unijne, czy zagraniczne - oświadczyła rzeczniczka KE. Inspektorzy KE badają spółki gazowe w krajach UE; najpewniej chodzi o Gazprom.
Inspektorzy KE rozpoczęli niezapowiedziane wizyty w 20 firmach zajmujących się dostawami, przesyłem i magazynowaniem gazu 10 krajach Europy Środkowo-Wschodniej. KE bada możliwe praktyki zagrażające konkurencji. Choć KE tego oficjalnie nie potwierdza, inspekcje mogą mieć związek z działalnością Gazpromu w Europie, co zasugerowały niektóre kontrolowane firmy (np. rzecznik RWE). Wśród badanych firm jest polskie PGNiG i oraz operator polskich gazociągów przesyłowych Gaz-System.
Czytaj także: Dlaczego KE kontroluje europejskie firmy gazowe?
Wiceminister Skarbu Państwa, Mikołaj Budzanowski powiedział w środę , że "Polska nie boi się kontroli KE w PGNiG i Gaz-Systemie". KE kontroluje 20 firm z 10 krajów UE zajmujących się dostawami, przesyłem i magazynowaniem gazu.
Budzanowski w rozmowie z PAP powiedział, że "kontrola tak naprawdę jest sprawdzeniemm czy Gazprom prowadzi antyrynkową, monopolową i antykonkurencyjną politykę". Wyjaśnił, że "prowadzone są badania w celu stwierdzenia, czy faktycznie taką politykę realizuje".
KE podejrzewa, że kontrolowane firmy mogą być zaangażowane w antykonkurencyjne praktyki albo posiadają informacje o stosowaniu takich praktyk. "Badanie skupia się na tzw. upstreamowym poziomie dostaw (przesył głównymi sieciami, a nie do indywidualnych konsumentów - PAP), gdzie konkurencja może być ograniczana jednostronnie lub poprzez dwustronne umowy" - powiedziała Torres. Wśród podejrzewanych praktyk wymieniła podział rynku, ograniczanie dostępu do sieci przesyłowej gazu i dywersyfikacji dostaw oraz stosowanie zawyżonych cen.
Już lutowe spotkanie w Brukseli przewodniczącego KE Jose Barroso z rosyjskim premierem Władimirem Putinem pokazało, że tzw. trzeci pakiet energetyczny może rodzić konflikty. Przewiduje on rozdział dostaw gazu od zarządzania gazociągami tak, by do infrastruktury przesyłowej mieli dostęp wszyscy gracze rynkowi. Zdaniem Rosjan, nowe przepisy w niektórych krajach UE mogą doprowadzić do wywłaszczenia infrastruktury, której obecnie właścicielem lub współwłaścicielem jest rosyjski Gazprom. Choć pakiet dopuszcza różne formy rozdziału, Litwa wybrała najbardziej rygorystyczny rozdział własnościowy, co - jak spekulowano - wzbudziło zaniepokojenie Rosji.
Szef KE na wspólnej konferencji z Putinem zdecydowanie stanął w lutym w obronie nowych unijnych zasad. "Trzeci pakiet nie jest dyskryminujący (dla rosyjskich firm). Przewiduje te same zasady co dla naszych europejskich firm" - powiedział Jose Barroso. Chcemy, by Rosja pozostała naszym najważniejszym partnerem, jeżeli chodzi o gaz. Dzięki rosyjskiemu gazowi działa wiele naszych przedsiębiorstw, a domy są ogrzane. Ale płacimy za to i płacimy dobrze. Jesteśmy bardzo dobrymi klientami" - powiedział Barroso.
KE uważa, że gdy pojawiają się wolne moce w gazociągach, a koszt inwestycji został zwrócony, to infrastruktura powinna być ogólnie dostępna. Obiekcje do trzeciego pakietu energetycznego wielokrotnie wyrażał sam Gazprom, który obawia się także o planowane inwestycje jak np. gazociąg South Stream.
Sama KE w komunikacie prasowym poinformowała we wtorek jedynie, że jej inspektorzy rozpoczęli niezapowiedziane wizyty w firmach zajmujących się dostawami, przesyłem i magazynowaniem gazu w kilku krajach UE.
W Polsce informację o kontroli z Komisji potwierdziły we wtorek rzeczniczki państwowego Operatora Gazociągów Przesyłowych Gaz-System oraz Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, praktycznie jedynego dostawcy gazu na rynek polski związanego wieloletnim kontraktem z Gazpromem.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Polska nie boi się gazowej inspekcji KE