Nowy rząd, tak jak poprzednie, nie zdoła uciec od problemu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego kraju, zwłaszcza jeśli chodzi o dostawy gazu.
Ta kwestia będzie aktualna tak długo, jak długo Polska nie będzie miała alternatywnych możliwości importu surowca. Dzisiaj musimy kupować za wschodnią granicą ok. 10 mld m sześc. błękitnego paliwa. Chodzi o zapewnienie choćby minimum bezpieczeństwa. A takie minimum zapewnia import gazu z innego kierunku niż Wschód. Potrzebna jest nowa droga transportu, dzięki której sprowadzalibyśmy do Polski przynajmniej 2 mld m sześc. gazu rocznie.
Przy obecnie stosowanych technologiach możliwe jest dostarczanie gazu nawet z odległych rejonów świata. W postaci skroplonej można go dowozić do naszego wybrzeża statkami - i taki projekt przygotowuje PGNiG, podobnie jak nowy gazociąg z Danii. W ostatnich dniach wicepremier Waldemar Pawlak zapewniał, że port gazowy powstanie w Świnoujściu. Jednocześnie nikt z członków rządu nie mówił, że należy wstrzymać przygotowania do budowy podmorskiego rurociągu - przypomina "Rz".
Potrzebne są analizy, które ułatwią zdecydowanie, czy PGNiG powinien nadal sam przygotowywać projekt portu gazowego, czy znaleźć partnera zagranicznego, który pomoże w zdobyciu kontraktu na dostawy gazu. PGNiG od dawna mówi, że zapewni sobie umowy dotyczące dostaw surowca, ale finału tych starań nie widać.
Potrzebna jest też analiza planów budowy rurociągu z Danii. Wtedy będzie jasne, jak i kiedy ta inwestycja może zostać zrealizowana i czy rzeczywiście okaże się tak łatwa do wykonania, jak jeszcze miesiąc temu zapewniał poprzedni minister gospodarki.
Połączenie polsko-duńskie to tylko element drogi transportu gazu z szelfu norweskiego do naszego kraju. Nie chodzi tylko o decyzje firm z obu krajów, ale całego konsorcjum, które zamierza pobudować gazociąg Skanled - z Norwegii do Szwecji i Danii. (Gaz norweski ma trafiać do naszego kraju właśnie przez Skanled, następnie przez system rurociągów duńskich i nowy odcinek z Danii do naszego wybrzeża.). Decyzja o budowie rurociągu Skanled ma zapaść jesienią 2009 r. - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Do rozstrzygnięcia jest kwestia, czy Polska potrzebuje obu tych inwestycji. Formalnie spółka odpowiedzialna za ich realizację - PGNiG - ma w statucie zapis dający jej szefom prawo prowadzenia projektów trwale lub tymczasowo nierentownych, jeśli tylko służą poprawie bezpieczeństwa energetycznego. W praktyce jednak nie o to chodzi, żeby wydawać miliardy złotych na inwestycje. Nawet jeśli wszyscy zgodnie przyznają, że bezpieczeństwo musi kosztować.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Polska potrzebuje gwarancji dostaw surowców