Energetyka ma być jednym z tematów rozmów premierów Donalda Tuska i Mirka Topolanka podczas wizyty polskiego premiera w Czechach. Wśród najważniejszych kwestii z pewnością znajdzie się kwestia gazociągu Nord Stream, niekorzystnego dla obu państw.
Jedną z najważniejszych jest projekt niemiecko-rosyjskiej rury Nord Stream, która ma dostarczać rosyjski gaz do Niemiec, omijając Polskę i inne państwa Europy Środkowej. Losy tego gazociągu są ważne także dla naszego południowego sąsiada, chociaż Czechy leżą daleko od Bałtyku. Dlaczego? Bo inwestorzy Nord Stream chcą doprowadzić gaz z bałtyckiej rury do Czech - wyjaśnia "GW".
Gaz dostarczany przez Bałtyk ma być transportowany przez Niemcy głównie rurą OPAL ułożoną wzdłuż polskiej granicy aż do miasteczka Olbernhau na granicy z Czechami. W tym miejscu znajduje się jedna końcówka czeskich gazociągów tranzytowych, które tłoczą rosyjski gaz do Niemiec.
W październiku 2007 r. niemiecki koncern BASF, jeden ze wspólników Nord Stream, ujawnił plan przedłużenia tej odnogi bałtyckiej rury przez czeskie Sudety do granicznego miasteczka Waidhaus. Tu znajduje się druga końcówka czeskich rur tranzytowych transportujących rosyjski gaz do Francji.
Po wybudowaniu tych odnóg Nord Streamu Gazprom mógłby zmniejszyć tranzyt swojego gazu przez Czechy do Europy Zachodniej, ograniczając wcześniej dostawy przez Ukrainę. Takie ryzyko może być wykorzystane przez Gazprom także do negocjacji nowych warunków z kontrolowaną przez niemiecki koncern RWE firmą Transgas, do której należą czeskie gazociągi tranzytowe - czytamy w dzienniku.
Obecna umowa tranzytowa pozwala Gazpromowi po 2009 r. zmniejszyć o ponad połowę tranzyt gazu przez Czechy. To wpłynęłoby na ceny gazu nad Wełtawą, które obecnie są niższe niż w Polsce. Dlaczego? Bo jedną czwartą gazu do sprzedaży w Czechach Transgas dostaje teraz z Rosji w ramach zapłaty za tranzyt.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Polsko-czeskie rozmowy o gazociągu północnym?