Poznań przechodzi na droższy i bardziej kaloryczny gaz z importu. A to oznacza, że trzeba przystosować do niego kuchenki, junkersy i piece gazowe. PGNiG wynajmie do tego 900 monterów.
Poznań jest jedynym miastem w kraju, w którym mieszkańcy korzystają z dwóch rodzajów gazu: zaazotowanego (LS) z Odolanowa lub wysokometanowego (E), sprowadzanego m.in. z Rosji. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo twierdzi, że nie jest to ani dobre, ani bezpieczne rozwiązanie.
Operacja przejścia na jeden gaz zacznie się już 27 maja - od Dębca i Wildy. Do końca października monterzy odwiedzą: Grunwald, Ławicę, Jeżyce, Winogrady, Podolany, Piątkowo i Naramowice. I na tym koniec w tym roku - czytamy w dzienniku.
W sumie operacja dotyczy 100 tys. domów i mieszkań z lewego brzegu Warty i ok. 60 tys. z prawego brzegu (tu operacja zacznie się za rok). PGNiG zapłaci za to 160 mln zł. Zatrudni aż 900 instalatorów (każdy dostanie specjalny identyfikator).
Ale po kieszeni dostaną też odbiorcy: gaz z importu jest wprawdzie bardziej kaloryczny, ale też droższy, a to oznacza, że wkrótce kolejną podwyżkę
PGNiG wylicza jednak plusy: operacja zwiększy bezpieczeństwo energetyczne Poznania - miasto ma dwa gazociągi przesyłowe, każdym płynie inny rodzaj gazu. Gdyby w obu płynął ten sam, w razie awarii jednego z gazociągów drugi na nic się nie zdaje.
Poza tym gaz niskokaloryczny ma sporo azotu, który jest tylko zbędnym balastem w rurach. To tak jakby puścić nimi rozcieńczony sok - wyjaśnia "GW"
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Poznań przechodzi na gaz z importu