Kto nadąży za premierem Donaldem Tuskiem, który ogłasza, że za ćwierć wieku za sprawą gazu z łupków Polska będzie dyktować warunki Gazpromowi, a jednocześnie straszy złupieniem firm szukających tego gazu?
- Po wielu, wielu latach gazowego uzależnienia gazowego, energetycznego od naszego wielkiego sąsiada, możemy dzisiaj bez słowa przesady powiedzieć, że moje pokolenie dożyje tego momentu, kiedy będziemy samodzielni, jeśli chodzi o gaz - powiedział w niedzielę premier. Dodał: - I to my będziemy mogli dyktować warunki.
Kiedy na kolana rzucimy Gazprom? Bo słowa Tuska sugerują, że miał na myśli rosyjskiego giganta. Gdy staniemy się w potęgą w eksploatacji gazu łupkowego. Ale na to trzeba poczekać. Według premiera - nawet ćwierć wieku.
- Opracowaliśmy perspektywę do 2035 roku i jest to czas, kiedy będziemy mogli odpowiedzialnie powiedzieć, że będziemy zależni głównie od gazu swojego - powiedział Tusk, dodając, że z eksploatacja złóż może się zacząć - z "umiarkowanym optymizmem" - w 2014 r., czyli pod koniec kadencji parlamentu, który będziemy wybierać w październiku.
Te obietnice Tusk złożył w miejscowość Lubocino pod Wejherowem, gdzie państwowe Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo od grudnia zeszłego roku wierci w poszukiwaniu złóż gazu w skałach łupkowych. Akurat na niedzielną wizytę premiera PGNiG zapaliło gaz wydobywający się z odwiertu w skałach łupkowych.
Metody wydobycia gazu z tych skał amerykańscy gazownicy wprowadzili dopiero w 2007 r. i zaraz zaczęli promować swoje osiągnięcia za granicą. Także w Lubocinie kluczową dla wydobycia gazu z łupków operację tzw. szczelinowania hydraulicznego wykonał amerykański koncern Halliburton.
Zza Atlantyku także przyszła do nas wizja Polski jako nowego gazowego imperium Europy. Wiosną to amerykańska rządowa Agencja Informacji Energetycznej ogłosiła, że w polskich skałach łupkowych może być 5,3 bln m sześc. gazu - więcej niż potwierdzone zasoby gazu w Norwegii.
Ale to wstępne, mocno teoretyczne szacunki, które zweryfikują prace poszukiwawcze - studziło euforię Ministerstwo Środowiska, które od 2007 r. wydało ponad 100 koncesji na poszukiwanie gazu w łupkach. A czasem gazu w nich nie ma - jak przekonało się PGNiG, bezskutecznie wiercąc w Markowoli pod Kozienicami. Gazu łupkowego - potwierdzonych złóż nadających się do opłacalnej eksploatacji - w Polsce jeszcze w ogóle nie ma.
- Polska ma duży, aczkolwiek do tej pory niedowiedziony potencjał w gazie łupkowym - mówił w ostatnią sobotę na konferencji w Krakowie Alastair Nicol, wiceszef kanadyjskiego koncernu gazowniczego Encana International. I nawoływał: - Nie zarzynajmy kury, zanim ustalimy, czy ona w ogóle składa złote jaja.
Być może miał na myśli apele PiS, które w maju domagało się zapisania w uchwalanej wtedy ustawie Prawo geologiczne wysokich podatków od eksploatacji łupków. Jednak PO było przeciw.
W kampanii wyborczej Platforma weszła w buty opozycji. W programie wyborczym PO zapowiedziało, że wprowadzi podatki od łupków, by sfinansować z nich przyszłe emerytury. A w niedzielę Tusk ujawnił: - Przyjęliśmy projekty. (...) One pozwolą na kilku etapach, w sposób ostrożny, bez przesady wyciągać także pieniądze dla państwa polskiego z tego opłacalnego dla wszystkich gazowego biznesu.
Przypuszczam, że firmy szukające łupków już teraz chciałyby wiedzieć, ile zapłacą fiskusowi, jeśli znajdą gaz i zaczną go eksploatować. W tym interesie stabilne podatki to podstawa, a niejasne zapowiedzi tylko niepokoją. Jednak Centrum Informacyjne Rządu nie odpowiedziało nam, kiedy przyjęto projekty zapowiadane przez Tuska, gdzie można je przeczytać i jacy eksperci (według premiera - norwescy i kanadyjscy) pracowali nad nimi.
Entuzjastycznymi obietnicami i niejasnymi zapowiedziami zmiany przepisów premier może wyrządzić niedźwiedzią przysługę planom eksploatacji gazu łupkowego w Polsce.