Są kłopoty z funduszami na gazoport w Świnoujściu. Zamiast planowanych na początku tego roku 120 mln euro ma kosztować aż 300 mln euro, czyli 1,2 mld zł. Teraz rząd szuka pieniędzy i winnych tej sytuacji - pisze "Rzeczpospolita".
Wiechecki twierdzi, że podjęto uzgodnienia międzyresortowe, złożono wniosek do ministra finansów, bo to on przygotowuje projekt budżetu.
Spór dotyczy portu, który będzie obsługiwał przyszły terminal gazowy. To dwie oddzielne inwestycje. Terminal LNG powstanie na wyspie Wolin. Ma kosztować 350 mln euro. Stawia go PGNiG. Sam terminal jednak nie może działać bez infrastruktury morskiej, czyli falochronów i nabrzeży. A za to odpowiada resort gospodarki morskiej. I o tę część trwa spór.
Według pierwotnego planu - jeszcze z 2006 roku - miały powstać dwa krótkie falochrony - jeden przylegający do brzegu, a drugi równoległy do plaży. Ich koszt wyliczono na 120 mln euro. Taką też kwotę w styczniu zatwierdziła Rada Ministrów, a projekt trafił na listę przedsięwzięć dofinansowanych przez UE.
Tymczasem w kwietniu okazało się, że szczeciński Urząd Morski razem z Zarządem Morskich Portów Szczecin - Świnoujście SA przygotował zupełnie nowy projekt. Zamiast dwóch falochronów będzie tylko jeden, ale za to wielki, bo aż trzykilometrowy. A to w praktyce oznacza powstanie zupełnie nowego portu w sztucznej zatoce. Na tak dużym falochronie będzie można bowiem budować inne terminale, np. kontenerowe.
Nowa koncepcja nie spotkała się jednak początkowo z uznaniem resortu, bo koszt przedsięwzięcia urósł ze 120 do 300 mln euro, czyli 1,2 mld zł. Gdy się jednak okazało, że nie ma już czasu na kolejne zmiany, ówczesny minister Wiechecki zaaprobował go, uzyskał poparcie premiera i ogłosił, że pieniądze będą pochodziły z budżetu.
Brak szybkich decyzji może mieć poważne konsekwencje, bo PGNiG, inwestor części lądowej terminalu, pracuje bardzo szybko. Jak mówi "Rz" Tomasz Fil, rzecznik prasowy PGNiG, na przełomie października i listopada wyłoniona będzie firma, która przygotuje projekt terminalu.