Rosja wykorzystuje gazowy konflikt z Ukrainą, by forsować rurę Nord Stream przez Bałtyk do Niemiec. Jej budowa przeciąga się, bo inwestorzy nie przekonali państw nad Bałtykiem, że projekt jest bezpieczny dla środowiska.
Rosja wykorzystuje obecny konflikt z Ukrainą do promocji bałtyckiej rury i bliźniaczej rury South Stream przez Morze Czarne, która ma dostarczać rosyjski gaz do Europy Środkowej przez Bałkany. Razem obie te rury są niczym kleszcze, które mają zapewnić Gazpromowi monopol w sercu Europy.
- Liczymy na to, że czeskie przewodnictwo będzie wspierać realizację projektów budowy Nord Stream i South Stream - powiedział Putin w ostatnią sobotę Mirkowi Topolankowi, premierowi Czech, które przewodzą teraz UE.
Konflikt z Ukrainą do promocji podmorskich gazociągów z Rosji wykorzystuje też prezydent Dmitrij Miedwiediew - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
- Musimy pomyśleć o zagwarantowaniu normalnych warunków dostaw naszego gazu do Europy, dla naszych bliskich partnerów, którzy od dawna współpracują z Rosją i Gazpromem - podkreślił Miedwiediew w sobotę na spotkaniu w Soczi z prezesem Gazpromu Aleksiejem Millerem. Ten zaś zadeklarował: - Jeśli nasi zachodni partnerzy zaproponują zwiększenie mocy przepustowych Nord Stream i South Stream, a także poproszą o przyspieszenie ich budowy, to Gazprom jest gotów przyjąć te propozycje.