Moskwa chce zmienić Kartę Energetyczną, aby zwiększyć swoje wpływy w UE. Bruksela jest gotowa poprawiać Kartę, ale nowej umowy nie chce.
Karta Energetyczna to podstawowy akt prawny UE dotyczący rynku energii. Reguluje zasady swobodnego dostępu do rynków energii państw sygnatariuszy, eksploatacji złóż bez żadnych dyskryminacji oraz swobodnego tranzytu ropy naftowej, gazu i energii elektrycznej. Kartę podpisało w grudniu 1991 r. 46 państw oraz władze UE. Rosja traktat podpisała, ale nigdy go nie ratyfikowała, bo Gazprom nie chciał konkurencji w swoich rurach.
Ale Rosja potrzebuje umowy regulującej zasady współpracy energetycznej z UE, bo inaczej państwa Europy mogą blokować rosyjskim firmom przejmowanie firm energetycznych - czytamy w "GW".
Po styczniowym kryzysie gazowym na Ukrainie Moskwa zmieniła więc taktykę. Zamiast bojkotować Kartę, władze Rosji chcą ją zmienić na własną korzyść. Obecnie Karta Energetyczna jest "jednostronnie podporządkowana interesom konsumentów", uważa prezydent Rosji. - W nowej Karcie trzeba pomyśleć także o producentach i państwach tranzytowych - mówił Miedwiediew, nie precyzując roszczeń Moskwy.
Część rosyjskich polityków idzie dalej. Zatwierdzoną przez państwa Kartę Energetyczną należy zastąpić umową o Forum Energetycznym, które powołają firmy zajmujące się handlem, produkcją i transportem energii - zaproponowała pod koniec lutego grupa rosyjskich parlamentarzystów. Interesy producentów reprezentowałby Gazprom i koncerny z Azji Środkowej. W Forum Rosjanie widzą też polski EuRoPol Gaz, właściciela gazociągu jamalskiego, oraz Naftohaz, do którego należą ukraińskie gazociągi. Odbiorców energii reprezentowałyby niemiecki E.ON, francuskie koncerny GDFSuez i Total, włoski ENI i austriacki OMV - przypomina dziennik.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rosyjskie zakusy na energetyczną "konstytucję" Europy