Polski rynek gazu zmierza ku normalności - zgodzili się uczestnicy panelu zatytułowanego „Rynek gazu”, który odbył się podczas VII Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
To jak istotny jest dobrze działający rynek gazu mówiła Małgorzata Szymańska, dyrektor, Departamentu Ropy i Gazu w Ministerstwie Gospodarki. Polskie inwestycje w infrastrukturę gazową sprawiły, że nasz kraj jest praktycznie zabezpieczony przed ewentualnymi zakłóceniami, jakie mogłoby wystąpić na Ukrainie. Większy problem mielibyśmy w sytuacji, gdyby na wstrzymanie dostaw gazu zdecydowała się Rosja.
- Analizując bezpieczeństwo gazowe braliśmy pod uwagę wyłącznie infrastrukturę istniejącą w momencie prowadzenia testów. Sytuacja była analizowana dla warunków skrajnych (wysokie pobory). Jesteśmy coraz bardziej przygotowani stawiać czoła potencjalnym zagrożeniom. Ewentualne problemy z dostawami od strony Ukrainy nie byłyby już zagrożeniem - mówiła Szymańska.
Uczestnicy dyskusji zgodzili się, że zmiany idą w dobrym kierunku. Wyrazem tego jest np. sytuacja dywersyfikacji źródeł dostaw gazu przez największych odbiorców surowca.
Wiceprezes Grupy Azoty Witold Szczypiński przypomniał, że długoterminowym celem firmy jest otrzymywanie 50 proc. dostaw gazu spoza systemu. W ostatnim kwartale ubiegłego roku Azoty poza systemem kupiły aż 46 proc, potrzebnego gazu. Rocznie spółka zużywa około 2,2-2,3 mld m3 surowca, co czyni ją największym konsumentem gazu w kraju. - Dywersyfikacja nie byłaby możliwa bez rozwoju rynku gazu - podkreślił wiceprezes Szczypiński.
Jednak nie wszystko w budowaniu rynku gazu zadawala jego uczestników. Niektóre kwestie utrudniają funkcjonowanie firm, inne mogą mieć głębsze konsekwencje.
Proces taryfikowania nie jest krótki, może utrudniać wejście na rynek gazu - mówiła Anna Seemann, dyrektor ds. oferty produktowej, PKP Energetyka.
Tak długi okres (chodzi o miesiące oczekiwania) oznacza, według specjalistów i samych firm, pewien problem w budowaniu zliberalizowanego rynku gazu.
Po pierwsze wydłuża się czas wchodzenia na rynek nowych podmiotów. To z punktu widzenia już działających firm nie jest złe. Czym późniejsze zatwierdzenie taryfy, tym wolniej na rynku zadebiutuje kolejny podmiot. W praktyce przez kilka nieraz miesięcy panuje na rynku gazu mniejsza konkurencja.
O ile firmy już sprzedające surowiec nie mają powodów do niezadowolenia, to inaczej rzecz ma się w przypadku klientów. Dysponują oni po prostu mniejszą ofertą produktową.
Ze słowami Seemann zgodził się prezes Grupy Duon Mariusz Caliński. Podkreślił zarazem problem tzw. rezerw obowiązkowych. Nasze przepisy nakładają na importerów gazu (spółki obrotu) konieczność tworzenia obowiązkowych rezerw, jeśli import przekracza 100 mln m3 gazu rocznie. Powyżej tego firma musi tworzyć rezerwy obowiązkowe.
To może być np. jedną z przyczyn, że terminal LNG nie ma zarezerwowanej przepustowości. - Żaden duży trader tego nie zrobi ze względu na potrzebę utrzymywania zapasów – podkreślił szef Duona.
Wtórował mu Ireneusz Sawicki, członek zarządu spółki Handen. - Obowiązki wynikające z tytułu magazynowania zapasów, źle wpłynęłyby na ofertę dla klientów – podkreślił menedżer. Problem bowiem w tym, że koszt utrzymywania zapasów, firmy musiałyby przenieść na klientów, a to mogłoby oznaczać, że ci zrezygnują z usług spółek.
Ciekawie nasz rynek ocenił Markus Rapp, prezes zarządu, EWE Polska. Jego zdaniem rynek zostanie uwolniony, i będzie konkurencyjny. Podstawowe kroki w tym kierunku już zostały zrobione. Nie brakuje gazu, mamy także działający rynek gazu płynnego. Problem to kwestia taryf. Jeśli klienci nie chcą mieć taryf, nie chcą ich także firmy, to po co on są? – zastanawiał się menedżer.
Według Piotra Szlagowskiego, dyrektora Departamentu Strategii i Regulacji PGNiG zmiany jakie zachodzą na rynku gazu są bardzo szybkie. Z pewnością dotkną one naszego potentata gazowego. Trudno jednak odpowiedzieć obecnie w jakim stopniu. Jednak widać, że firma powoli traci swój udział w rynku.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rynek gazu: przeszkody to taryfy i rezerwy obowiązkowe