Od marca drastycznie wzrosły opłaty za import do Polski tańszego gazu z Niemiec kontrolowaną przez Gazprom jamalską rurą
W ten sposób PGNiG mogło ograć Gazprom, który za 1000 m sześc. gazu liczy teraz od Polski ponad 500 dol., o jedną czwartą więcej niż od swoich klientów w Europie Zachodniej. A na dodatek polskiej firmie Gazprom odmawia obniżek, choć co rusz przyznaje je zachodnim koncernom, które często importują z Rosji mniej surowca niż PGNiG.
W tym roku, korzystając z rewersu wirtualnego, można sprowadzić 3,7 mld m sześc. gazu, niemal jedną czwartą zużycia gazu w Polsce. Ale możliwości tej konkurencji z Gazpromem zostały nagle ograniczone.
Od marca obowiązuje nowa taryfa za przesył gazu jamalską rurą. W dotychczasowej taryfie przewidziano specjalną stawkę za wejście do rury przy rewersie wirtualnym, która wynosiła 13,12 zł za 1000 m sześć gazu. W nowej taryfie nie ma takiej specjalnej stawki dla rewersu. Stawka za wejście wynosi już tyle samo co za wyjście z jamalskiej rury w Niemczech - 26,7 zł, czyli ponad dwa razy drożej!
- To może zwiększyć nasze wydatki o grube miliony złotych - powiedział nam proszący o anonimowość menedżer PGNiG. A to przekłada się na wyższe rachunki z gazowni. Biuro prasowe PGNiG nie odpowiedziało nam, na ile dokładnie koncern szacuje wzrost wydatków.
Taryfy za korzystanie z jamalskiej rury proponuje jej właściciel. To spółka EuRoPol Gaz, w której po 48 proc. akcji mają PGNiG i Gazprom. Ale faktycznie EuRoPol Gaz jest pod kontrolą Gazpromu, bez którego akceptacji spółka nie może podjąć żadnej decyzji. Tak ustalono w umowie gazowej z Rosją, którą w 2010 r. podpisał wicepremier Waldemar Pawlak.
- Zmiana struktury stawek opłat została wprowadzona do taryfy na pisemne wezwanie prezesa Urzędu Regulacji Energii - poinformowała nas Beata Bieluch z działu obsługi i współpracy z zagranicą EuRoPol Gazu.
A URE nie dało nam jasnej odpowiedzi, dlaczego postanowiło tak drastycznie podbić stawki opłat za wirtualny rewers, ograniczając w ten sposób PGNiG możliwości sprowadzania tańszego gazu.
Urząd przyznaje, że obowiązujące od 2008 r. rozporządzenie ministra gospodarki o zasadach ustalania taryf w ogóle pomija sprawę opłat za rewers wirtualny. Także unijne rozporządzenie z 2009 r. nie precyzuje szczegółowych zasad, według jakich miałyby być dokonywane rozliczenia za tego typu usługi.
A skoro podwyżki stawek nie narzuciło prawo, to z jakiego powodu prezes URE Marek Woszczyk postanowił zwiększyć koszty importu tańszego gazu do Polski?
- Przy zatwierdzaniu stawki rewersu wirtualnego wskazówkę dla regulatora stanowiły zasady rozliczeń stosowane przez innych operatorów sieci przesyłowych w Europie Zachodniej - poinformowała nas rzeczniczka Urzędu Agnieszka Głośniewska. Ale "wskazówka" to kategoria uznaniowa.
- Zainteresuję się tą sprawą - obiecał "Gazecie" minister skarbu Mikołaj Budzanowski. Zgodnie z statutem PGNiG przedstawiciele tej firmy we władzach EuRoPol Gazu muszą mieć akceptację ministra skarbu.
O skutkach podwyżki opłat za dostawy tańszego surowca z wirtualnego rewersu być może wkrótce się przekonamy. Wczoraj szef URE zapowiedział w stacji TVN CNBC, że od 1 kwietnia może wejść w życie podwyżka cenników PGNiG negocjowana od października zeszłego roku. Aby podwyżka weszła w życie od kwietnia, Woszczyk musi ją zatwierdzić w przyszłym tygodniu. - Prezes Woszczyk już kilka razy sugerował w TVN CNBC, że zatwierdzi podwyżkę, ale potem zmieniał zdanie - ocenił sceptycznie rozmówca z branży gazowej.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Spółka Gazpromu podbiła opłaty za transport gazu z Niemiec