Norweska firma paliwowa udała się niemal dosłownie na koniec świata, żeby dostać się do jednego z ostatnich nietkniętych złóż surowców energetycznych na ziemi.
Projekt „Snoehvit” oznacza wejście Statoilu oraz całej branży naftowej na zupełnie nowe terytoria. Wcześniej nikt nie produkował skroplonego gazu w Arktyce czy Europie. Przetarcie nowego szlaku wiązało się z problemami, przez co projekt ruszył z opóźnieniem i przekroczonym budżetem.
Jednak atrakcyjność Arktyki okazała się nie do odparcia, zresztą nie tylko dla StatoilHydro. Przypuszcza się, że w tym regionie znajduje się nieco ponad jedna piąta niewykorzystanych światowych złóż ropy i gazu. Ostrożne szacunki mówią o 100 mld baryłek ropy.
A to bardzo przyciąga zachodnie koncerny wypchnięte z takich regionów jak Bliski Wschód. W zeszłym roku Royal Dutch Shell PLC zapłacił rekordową sumę 2,1 mld dol. za prawa do poszukiwań w pewnych sektorach Morza Czukockiego u wybrzeży Alaski.
Firmom naftowym sprzyja zmiana klimatu. Usiana górami lodowymi Arktyka to jeden z najbardziej nieprzyjaznych rejonów świata. Ale globalne ocieplenie powoduje topnienie czapy lodowej, co otwiera nowe szlaki żeglugowe i odblokowuje niegdyś niedostępne złoża - czytamy w "The Wall Street Journal Polska".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Statoil wyrywa gaz spod lodów Arktyki