Powstanie nawet bardzo zliberalizowanego rynku gazu nie spowoduje spadku cen tego paliwa dla odbiorców końcowych, a tempo budowy rynku będzie zależało od bardzo wielu różnorakich uwarunkowań – zgodzili się uczestniczy panelu „Rynek gazu” podczas VI Europejskiego Kongresu Gospodarczego.
Zanim nastąpi liberalizacja rynku trzeba stworzyć ku temu warunki - zgodzili się prelegenci. Sławomir Śliwiński, członek zarządu ds. inwestycji Gaz–Systemu podkreślał wagę inwestycji przesyłowych w budowę zliberalizowanego rynku gazu. - Konieczne jest stworzenie możliwości bezpiecznych dostaw gazu do kraju. Co prawda inwestycje z ostatnich pięciu lat wzmocniły naszą pozycję. Przykładem jednej z nich jest polepszający bezpieczeństwo węzeł w Malnow. Teoretycznie można tędy pobrać około 5 mld m3 gazu. Do tego dochodzi rozbudowa interkonektora gazowego w Lasowie, czy połączenia gazowego z Czechami w pobliżu Cieszyna – wyliczył Śliwiński.
Jak podkreślał prezes Towarowej Giełdy Energii Ireneusz Łazor: bezpieczeństwo energetyczne ma wymiar polityczny i rynkowy. - Międzynarodowa Agencja Energetyki definiuje to bezpieczeństwo jako dostarczanie paliw po akceptowalnej i przystępnej cenie. Wskazał na sytuację na Ukrainie, która - jego zdaniem - skłania UE do coraz poważniejszej debaty nad dywersyfikacją dostaw energii. A to przekładałoby się także na liberalizację rynku.
Sporą część dyskusji zajęła kwestia udziału w liberalizacji rynku regulatora i sprawa obliga gazowego, czyli obowiązku sprzedaży gazu przez PGNiG poprzez giełdę. Na razie monopolista nie radzi sobie z tym. Inna sprawa, czy w ogóle mógł się dotychczas z tego obowiązku wywiązać.
Jak ocenił Piotr Szpakowski, dyrektor Biura Zarządzania Ryzykiem Regulacyjnym PKN Orlen, konkluzja płynąca z wyników handlu jest dość smutna. – Obroty gazem na TGE to „śmieszne wolumeny” – przyznał specjalista.
Tymczasem zwiększenie skali handlu byłoby ważne ze względu na budowę zliberalizowanego rynku. - Deregulacja i liberalizacja oznacza większą ofertę, większą elastyczność i zorientowanie na klienta. Może to oznaczać, że ceny zaczną spadać, ale tak naprawdę nie jest to bezpośredni wynik tego procesu – zaznaczył Markus Rapp, prezes EWE Polska. Rapp zastanawiał się także nad kwestią swobodnego kształtowania cen przy wciąż istniejących taryfach.
Specjaliści zastanawiali się także co z obecnymi kontraktami? - Wraz z dostępem do infrastruktury, uruchomieniem rewersu fizycznego, nowi konkurencyjni gracze będą mogli oferować gaz na rynku krajowym. Pytanie, czy odbiorcy gazu będą mieli w swoich kontraktach miejsce i możliwości, żeby wymienić dotychczasowego dostawcę – zastanawiał się Szpakowski.
To kluczowe pytanie biorąc pod uwagę, że kolejne firmy będą chciały uczestniczyć w budowie rynku.
- Z perspektywy podmiotów takich, jak PKP Energetyka, czy z perspektywy tworzącego się rynku najistotniejszym elementem jest możliwość nabycia paliwa po cenach, które spełniałyby oczekiwania naszych klientów – stwierdził członek zarządu PKP Energetyka Wojciech Szwankowski.
Czy nie przeszkodzą temu jednak kontrakty długoterminowe? Zdaniem Macieja Wesołowskiego, radcy prawnego DLA Piper to istotne pytanie. – Taka sytuacja była w energetyce. Teoretycznie skoro tam się dało to tu też. Ale pamiętajmy o różnicach – zastrzegał się prawnik.
Przynajmniej w części problem obliga gazowego rozwiąże powstanie spółki PGNiG Obrót Detaliczny. – Będziemy handlowali gazem poprzez giełdę, to powinno rozruszać rynek i powinno oznaczać pojawienie się na nim większych ilości gazu – powiedział Tomasz Bukowski, prezes PGNiG Obrót Detaliczny.
Były szef Urzędu Regulacji Energetyki Mariusz Swora wskazał, że w kontekście wszystkich problemów być może należałoby wzmocnić uprawnienia regulatora rynku energetycznego. - - Uwolnienie rynku gazu w innych krajach często było wynikiem postępowań antytrustowych – powiedział prawnik.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Trudna droga do rynku gazu w Polsce