Czy pewnego dnia rachunek za gaz do kuchenki w naszym domu zapłacimy firmie z Turcji? To całkiem realna perspektywa, bo Turcja staje się coraz ważniejszym partnerem energetycznym UE
Ale przed rokiem w nowym, drugim terminalu w Ceyhan załadowano pierwszy tankowiec "czarnym złotem", które napłynęło nowym ropociągiem z bogatych pól naftowych u wybrzeża Morza Kaspijskiego w Azerbejdżanie. Mierzący ponad 1,7 tys. km ropociąg Baku - Tbilisi - Ceyhan (BTC) w ciągu czterech lat ułożono przez góry Kaukazu i wzgórza pokrywające turecką Anatolię. Jest pierwszym połączeniem, które pozwala transportować do rafinerii na całym świecie surowiec ze złóż w byłej republice ZSRR całkowicie niezależnie od ropociągów w Rosji.
Kiedy w przyszłym roku BTC osiągnie pełne moce przesyłowe, rurą będzie płynąć w świat 50 mln ton ropy rocznie - przeszło dwa razy więcej, niż co roku potrzebują polskie rafinerie. Ten jeden ropociąg i połączony z nim turecki terminal będą mogły zaspokoić 1,3 proc. całego zapotrzebowania świata na ropę naftową. Tymczasem niedawno włoski koncern Eni wbił szpadel pod budowę kolejnego ropociągu, którym do Ceyhan z portu Samsun nad Morzem Czarnym ma płynąć ropa naftowa z Rosji i Kazachstanu. A w Ceyhan wciąż liczą na to, że pracę wznowią rury z Iraku, którymi można transportować 70,9 mln ton ropy rocznie. Jeśli wszystkie plany zostaną spełnione, za kilka lat przez Ceyhan może przepływać co dwudziesta baryłka całej ropy zużywanej na świecie.
Jednak dla UE Turcja może stać się czwartym po Rosji, Norwegii i Afryce Północnej, czyli Algierii i Libii, kierunkiem dostaw gazu ziemnego. Przez Turcję może do Europy płynąć surowiec ze złóż w Azerbejdżanie, Iranie, Egipcie, ale także z Rosji i Iraku. A w przyszłości być może również z Turkmenii i Uzbekistanu. Z tymi wszystkimi państwami Turcję łączą już gazociągi albo buduje się takie połączenia.
Już latem tego roku uruchomiony ma być podmorski gazociąg, którym do Grecji popłynie przez Turcję gaz z Azerbejdżanu. A za cztery, pięć lat to połączenie zostanie wydłużone do południowych Włoch.
Jeszcze ambitniejszy pomysł promuje austriacki koncern OMV. Chodzi o gazociąg Nabucco, którym z Turcji przez Bułgarię, Rumunię i Węgry dopływałby surowiec z Bliskiego Wschodu. Skąd dokładnie? To wciąż nie jest jasne. W grę wchodziły dostawy z Azerbejdżanu i Iranu. A może tę rurę wypełni gaz egipski? Surowiec z Egiptu jest transportowany "panarabskim" gazociągiem, który już ułożono do Jordanii i Syrii, a teraz szykuje się budowę połączenia do Turcji.
Pomysł powołania takiej spółki mówi o różnicach w podejściu UE i Turcji do kwestii współpracy energetycznej. W Stambule przedstawiciele UE mówili zwykle, że Turcja może być "korytarzem", "pomostem" czy "bramą" energetyczną do złóż kaspijskich i w Azji. Turcy mają większe ambicje i podkreślali, że ich kraj może stać się ośrodkiem handlu gazem dla Europy. Wtedy nie tylko przez Turcję płynąłby surowiec zamówiony przez europejskie koncerny w Baku, Kairze czy Teheranie, ale także europejscy klienci kupowaliby gaz od firm z Turcji, nie pytając już, skąd napłynął do tego państwa.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Turecki gaz w polskich kuchenkach