Premier Julia Tymoszenko zwróciła się do państw Unii Europejskiej o powołanie grupy, monitorującej tranzyt rosyjskiego gazu przez Ukrainę do odbiorców na rynkach zachodnioeuropejskich.
Tymoszenko zadeklarowała, że Ukraina gotowa jest spłacić swe długi za gaz wobec rosyjskiego Gazpromu, jednak wg cen obowiązujących w 2007 r., a nie, jak domagają się Rosjanie, w 2008 r. (odpowiednio 130 i 179,5 USD za 1 tys. m sześc.).
- Jakie wyjście z sytuacji możemy dziś znaleźć? Gotowi jesteśmy rozliczyć się z UkrGazEnergo (UGE - spółka firmy Rosukrenergo i ukraińskiej państwowej kompanii Naftohaz) wg cen z 2007 r., jeśli oczywiście otrzymamy wszystkie dokumenty, potwierdzające dostawy - powiedziała.
Tymoszenko oznajmiła, że jej rząd proponuje stronie rosyjskiej usunięcie z rynku handlu gazem firmy UGE i przejście do bezpośrednich kontaktów między RosUkrEnergo (RUE) a Naftohazem. Zmiany te miałyby obejmować okres od 1 stycznia br.
Zaznaczyła też, że wbrew oświadczeniom Gazpromu Ukraina nie używała w styczniu rosyjskiego gazu, korzystając wyłącznie z paliwa z Azji Środkowej.
W połowie stycznia dyrektor RUE Konstantin Czujczenko poinformował, że z powodu chłodów w Azji Środkowej dostawy gazu z tego regionu spadły o 40 mln m.sześciennych na dobę, tj. o jedną trzecią.
Czujczenko, który jest jednocześnie członkiem zarządu rosyjskiego Gazpromu, dodał, że w tej sytuacji RUE zaczęła wysyłać na Ukrainę rosyjski gaz po 314,7 USD za 1 tys.m.sześc.
Wcześniej premier Tymoszenko zapewniała na konferencji prasowej, że dostawy gazu nie są zagrożone. Powoływała się na telefoniczną rozmowę z wicepremierem Rosji Siergiejem Iwanowem.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Tymoszenko prosi Unię o monitoring dostaw gazu