Premier Ukrainy Julia Tymoszenko oświadczyła w poniedziałek, że Kijów nie ma zamiaru prywatyzować swej sieci przesyłu gazu, jednak Rosjanie wchodzą na ukraiński rynek energetyczny tylnymi drzwiami.
- Do prywatyzacji ukraińskiego systemu gazowego nie ma dziś żadnych podstaw - oceniła szefowa rządu, odpowiadając na pytania dziennikarzy podczas wizyty w mieście Eupatoria na Krymie.
Wcześniej ukraińskie media cytowały wypowiedź rosyjskiego premiera Władimira Putina, który w wywiadzie dla niemieckiej telewizji ARD zaoferował, że Moskwa mogłaby wziąć udział w prywatyzacji ukraińskich gazociągów.
- Rosja mogłaby uczestniczyć w prywatyzacji, jeśli państwo ukraińskie tego zechce, ale temat systemu transportowania gazu jest tam fetyszem. Jest on uważany za dobro narodowe, które otrzymano nie wiadomo skąd i które nie podlega prywatyzacji, choć Federacja Rosyjska mogłaby wziąć udział w prywatyzacji, jeśli Ukraina się na to odważy - głosi wypowiedź Putina umieszczona na stronach internetowych ukraińskiego tygodnika "Korrespondent".
W odpowiedzi Tymoszenko przypomniała, że to właśnie ona była inicjatorką uchwalenia w ukraińskim parlamencie ustawy zabraniającej prywatyzacji systemów przesyłowych gazu i oświadczyła, że ta polityka będzie kontynuowana.
- Dzięki narodowej sieci gazowej Ukraina jest pełnoprawnym uczestnikiem europejskiego rynku energetycznego - cytuje wypowiedź pani premier biuro prasowe jej rządu.
Ukraińscy komentatorzy uważają, że za trwającym obecnie konfliktem gazowym między Kijowem a Moskwą może stać m.in. dążenie Rosjan do przejęcia kontroli nad należącymi do Ukrainy gazociągami.
Jak twierdzi tymczasem drugi po Gazpromie udziałowiec zarejestrowanej w Szwajcarii spółki RUE Dmytro Firtasz, już dziś posiada ona 75 procent udziałów w obwodowych (wojewódzkich) firmach gazowniczych na Ukrainie.
- Gaz sprzedawany jest nie przez (państwową spółkę paliwową) Naftohaz, a przez obwodowe firmy gazownicze - powiedział w cytowanym przez ukraińską prasę wywiadzie dla rosyjskiej gazety "Wiedomosti".
Ukraina dąży obecnie do tego, by RUE, która pośredniczyła w ukraińsko-rosyjskim handlu gazem od 2006 r., została z niego całkowicie wyłączona na rzecz bezpośrednich kontraktów między Naftohazem i Gazpromem. Firtasz ma nadzieję, że do tego nie dojdzie.
- RUE pozostanie na Ukrainie jako firma na rynku dystrybucji (gazu) i nie jest jeszcze przesądzone, że (RUE) nie będzie uczestnikiem rynku eksportowego - powiedział Firtasz gazecie "Wiedomosti".