Niemiecki RWE oddał Czechom gazociągi w tym kraju, a Węgrzy odbili kontrolę nad rynkiem gazu od niemieckiego E.ON i zacieśniają więzi z Gazpromem. Pod koniec marca rozstrzygnęły się ciągnące ponad rok negocjacje o sprzedaży firmy Net4Gas, która jest właścicielem sieci 3,6 tys. km czeskich gazociągów przesyłowych. Niemiecki koncern RWE sprzedał ją, by spełnić wymagania unijnych przepisów na temat rozdzielenia handlu i transportu gazu.
Za czeskie gazociągi niemiecko-kanadyjskie konsorcjum zapłaci 1,2 mld euro, a ponadto przejmie 400 mln euro długów Net4Gas.
Decyzja RWE może być zaskoczeniem, bo dotąd faworytem do przejęcia Net4Gas było konsorcjum czeskich prywatnych firm KKCG i Energetický a Prumyslový Holding (EPH). W styczniu EPH kontrolowane przez przedsiębiorcę Petra Kellnera z impetem weszło na gazowy rynek Europy Środkowej. Za 2,6 mld euro odkupiło od konsorcjum niemieckiego E.ON i francuskiego GDF Suez 49 proc. akcji słowackiego monopolisty gazowego SPP.
Dokładając do tego czeskie gazociągi, firma Kellnera stałaby się głównym rozgrywającym na gazowym rynku Europy Środkowej. Kontrolowałaby strategiczne magistrale transportujące gaz z Rosji do Europy Zachodniej wraz z odnogami do Polski (zbudowaną już w Czechach i planowaną na Słowacji) i na Węgry. RWE nie wyjaśniło, dlaczego przedłożyło ofertę niemiecko-kanadyjskiego konsorcjum nad propozycję Czechów. - Udało nam się znaleźć bardzo wiarygodnego długoterminowego inwestora dla Net4Gas - powiedział tylko dyrektor generalny RWE Peter Terium.
Kluczowe decyzje dla sektora gazowego zapadły również w sąsiednich Węgrzech. Po negocjacjach ciągnących się od połowy zeszłego roku niemiecki E.ON zawarł umowę o sprzedaży spółek zajmujących się na Węgrzech importem, hurtowym handlem oraz magazynowaniem gazu. Za 870 mln euro - wliczając przejmowany dług - kupuje je węgierski państwowy koncern elektroenergetyczny MVM.
Budapeszt robi dobry interes, bo w 2005 r. za te dwie spółki E.ON zapłacił 2,1 mld euro. Nie przynosiły oczekiwanych dochodów, bo ceny gazu z Rosji rosły szybciej niż taryfy na węgierskim rynku. Już trzy lata temu E.ON chciał zwrócić spółki Węgrom za 1,2 mld euro, ale Budapeszt dawał tylko 800 mln. Ostatecznie E.ON zaakceptował niższą wycenę.
Dla premiera Viktora Orbána ta transakcja ma wielkie znaczenie. Dzięki niej Budapeszt odzyska kontrolę nad gazowym rynkiem i łatwiej będzie mu negocjować kontrakt na import gazu z Rosji od 2015 r. Sukces negocjacji z Gazpromem Orbán będzie mógł zaś wykorzystać w wyborach parlamentarnych w 2014 r.
Budapeszt już zabiega o dobre relacje z Moskwą. Pod koniec 2012 r. rząd Węgier zatwierdził budowę nowego rosyjskiego gazociągu South Stream, a dwa miesiące temu na spotkaniu z prezydentem Rosji Władimirem Putinem premier Węgier zapowiedział wsparcie dla rosyjskich inwestycji.
- Uważamy, że Rosja jest mocarstwem, które ma nie tylko wielką przeszłość, ale także wielką przyszłość. Dlatego w interesie Węgier jest podtrzymanie owocnej, ścisłej współpracy z Rosją. Jest oczywiste, że kiedy skończy się kryzys, Rosja zyska szczególną rolę. I dlatego chcemy przygotować na tę przyszłą erę dobre relacje węgiersko-rosyjskie - mówił Orbán na spotkaniu z Putinem.
W zeszłym tygodniu władze Węgier przyznały szefowi rady nadzorczej Gazpromu Wiktorowi Zubkowowi order zasługi za wysiłki w rozwijaniu stosunków węgiersko-rosyjskich.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Zmienia się gazowy układ sił w Europie Środkowej