Gazowy hub pod Warną ma zapewnić Bułgarii rolę ważnego ośrodka przekazującego błękitne paliwo ze Wschodu na Zachód. Wiele wskazuje jednak na to, że hub może dołączyć do innych projektów energetycznych, które do dziś nie doczekały się realizacji.
"To jest dla nas korzystne i nikt nie może mieć o to do mnie pretensji" - oświadczył.
Bułgaria liczy, że uda się jej zbudować na wybrzeżu czarnomorskim pod Warną centrum dystrybucyjne, z którego będzie przesyłać do Europy rosyjski gaz. Ten hub gazowy stał się jednym z ważnych punktów w strategii Borysowa. W połowie grudnia premier mówił, że przez hub do państw Europy Środkowej może płynąć 10, a nawet 20 mld metrów sześc. rosyjskiego gazu rocznie, gdyż w zamyśle Borysowa do Warny miałaby zostać doprowadzona rura pod Morzem Czarnym.
Chodzi więc o trochę zmodyfikowany projekt gazociągu South Stream, którego Unia Europejska nie zaakceptowała, ponieważ Rosja odrzuciła wymagania tzw. trzeciego pakietu energetycznego. Miałby tam dopływać również azerski gaz przez Turcję, ale nie wiadomo, jaką trasą. Bułgaria miałaby się tym samym przekształcić w duży europejski ośrodek dystrybucji gazu.
Od grudnia 2014 roku, kiedy rosyjski prezydent Władimir Putin ogłosił koniec projektu South Stream na rzecz Tureckiego Potoku (Turkish Stream), Borysow nie przestaje mówić o hubie. W nagłym pogorszeniu się stosunków między Turcją a Rosją upatruje szansy dla Bułgarii.
"Nie jestem jastrzębiem, nie chcę być ostry wobec Rosji, mamy z nią wiele wspólnych interesów" - mówił w końcu listopada, dodając, że liczy zarówno na powrót rosyjskich turystów do Bułgarii, jak i na współpracę w energetyce gazowej, czyli w praktyce odrodzenie South Stream w nowej odsłonie.
Jednak praktycznych kroków zmierzających do realizacji tych planów nie podjęto, a strona rosyjska na razie nie wykazuje zainteresowania - tym bardziej, że rosyjski koncern Gazprom odnotowuje spadek przychodów i nie myśli o tak dużych inwestycjach. Gazowy hub pod Warną, który ma nawet swoją nazwę - Bałkan, może więc dołączyć do kilku dużych projektów energetycznych ostatnich 25 lat, z których żaden nie został zrealizowany.
Przeważnie są to przedsięwzięcia rosyjskie, ale nie tylko. Na początku lat 90. powstał projekt AMBO - 900-kilometrowy ropociąg, mający dostarczać kaspijską ropę z bułgarskiego Burgas do albańskiego portu Vlora. Miał być finansowany przez amerykański kapitał, transportować ok. 35 mln ton ropy rocznie i stanowić alternatywę dla innego ropociągu, łączącego Burgas z greckim Aleksandrupoli. Ten drugi projekt z udziałem Rosji miał zapewnić rosyjskiej ropie ominięcie cieśniny Bosfor.
Z obu projektów się wycofano - Bułgaria uznała, że dostarczanie ropy tankowcami do jej portu w Burgas byłoby zbyt niebezpieczne dla środowiska i zagrażałoby turystyce.
Drugi rodzaj niezrealizowanych projektów energetycznych związany jest z energią atomową. Pierwsza i jak dotąd jedyna elektrownia atomowa powstała w 1974 r. w Kozłoduju i po rozbudowie miała sześć reaktorów. Cztery najstarsze zamknięto przed wejściem Bułgarii do UE w 2007 r., obecnie pracują dwa. Budowa drugiej elektrowni zaczęła się w latach 80. Dwukrotnie zamawiano reaktory - raz w Czechach, raz w Rosji. Zainwestowano ok. 2 mld euro, lecz w 2012 r. z budowy definitywnie zrezygnowano.
Obecnie Bułgaria prowadzi negocjacje z Rosją o przedłużenie kończących się w 2017 i 2019 r. terminów użytkowania dwóch kozłodujskich reaktorów o mocy 1000 megawatów każdy.
W 2013 r. podpisano wstępne porozumienie z koncernem Toshiba, do którego należy producent reaktorów atomowych Westinghouse, o budowie nowego reaktora w Kozłoduju. Jednak w kwietniu br. koncern wycofał się i poinformował, że nie będzie inwestorem strategicznym. Bez jego udziału nowego reaktora nie będzie.
Jednocześnie Bułgaria jest jedynym krajem w regionie, który oprócz nitki dla dostaw rosyjskiego gazu nie ma alternatywnych połączeń, by w razie kryzysu liczyć na rewers. Interkonektory miały powstać po rosyjsko-ukraińskim kryzysie gazowym w 2009 r., lecz nie zbudowano ani jednego.
Budowa interkonektora z Rumunią, który miał być gotowy trzy lata temu i umożliwiać rewers (dostawy zwrotne) w wys. 1,5 mld metrów sześć. rocznie, utknęła na dnie Dunaju. Połączenie ma być budowane ponownie, trwa przetarg publiczny w tej sprawie. Rozmowy o połączeniu gazowym z Turcją są uzależnione od warunków politycznych i od lat nie posuwają się do przodu. Interkonektor z Serbią miał być częścią nieaktualnego już projektu South Stream.
Bułgaria otrzymuje ponad 90 proc. gazu od Rosji jedyną trasą, przechodzącą przez Ukrainę i Rumunię. Interkonektor z Grecją, który zgodnie z podpisanym kilka dni temu porozumieniem ma wejść do użytku w połowie 2018 r., ma być praktycznie jedyną alternatywą dla tego źródła dostaw./
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Gazowy hub, interkonektor, projekt atomowy, czyli bułgarska lista niezrealizowanych projektów energetycznych