Już kilkanaście firm, które chciały zainwestować w Lubuskiem, otrzymało odmowę podłączenia do sieci gazowniczej. - Bez gazu region przestanie się rozwijać - ostrzegają eksperci.
W całym kraju wydaje się rocznie 1,5 tys. odmów podłączenia do sieci gazowej, w większości ze względów ekonomicznych: dostawcy nie opłaca się rozbudowa sieci - mówi Witold Kempa, dyrektor Urzędu Regulacji Energetyki ze Szczecina.
- W Lubuskiem podłączenia gazu odmówiono w ostatnim roku ponad 100 klientom indywidualnym i kilkunastu firmom. W tym roku takich przypadków było już kilkanaście. Tu jednak powodem nie jest ani rachunek ekonomiczny, ani zła wola dostawców, lecz możliwości techniczne.
Problem dotyczy głównie spółki MOW (Media Odra Warta), która od ośmiu lat rozbudowuje sieć gazowniczą w lubuskich gminach, zaopatrując odbiorców w niemiecki gaz pompowany gazociągiem położonym przez Odrę.
Od kwietnia ub.r. obowiązują przepisy mówiące o tym, że firmy, które dostarczają więcej niż 50 mln m sześc. gazu z zagranicy, muszą magazynować na terenie kraju 30-dniowy zapas gazu. MOW takich magazynów w Polsce nie ma, a ich budowa to koszt kilkuset milionów euro.
- Te przepisy nie było problemem do chwili, gdy zbliżyliśmy się do granicy 50 mln m sześc. Teraz nie możemy jej przekroczyć, więc odmawiamy przyłączania nowych odbiorców - tłumaczy Dariusz Brzozowski, prezes MOW.
Sytuacja stała się na tyle poważna, że wojewoda lubuska Helena Hatka zwołała wczoraj "energetyczny szczyt" z udziałem dostawców gazu i ekspertów z tej branży. - Kiedy problem zaczyna dotykać przedsiębiorców, którzy chcą inwestować tu swoje pieniądze, budować fabryki i zakłady, zagrożona staje się przyszłość województwa i jego rozwój - przekonuje Marian Babiuch z Lubuskiego Towarzystwa na rzecz Rozwoju Energetyki.
Jak rozwiązać problem? Podwyższenie limitu 50 mln m sześc. wymaga zmian ustawowych, a szanse, że dla jednej spółki zmieniane będzie prawo, są niewielkie. MOW mogłaby natomiast wydzierżawić magazyny należące do krajowego giganta PGNiG. Ten jednak dopuszcza taką możliwość dopiero po 2012 r., po zakończeniu budowy nowych magazynów. Inne wyjście to zastąpienie gazu niemieckiego krajowym. MOW chciałby kupować gaz od PGNiG.
Tu jednak pojawia się problem tzw. "wąskiego gardła". Obecna sieć gazownicza w Lubuskiem wymaga rozbudowy, jeżeli ma znaleźć się w niej więcej gazu. A to z kolei gigantyczne koszty i inwestycja na lata.
- Nie rozwiążemy tego problemu bez zmian systemowych, dlatego z prośbą o zainteresowanie tematem zwrócę się bezpośrednio do premiera Donalda Tuska - zapowiada wojewoda Helena Hatka.